Profesor Jan Sehn, rodem z Tuszowa Małego w powiecie mieleckim, byłej kolonii niemieckiej, potomek kolonistów. Obok Władysława Sikorskiego, późniejszego generała i premiera rządu, jest jedną najbardziej rozpoznawalnych w Polsce postaci związaną z Tuszowem Narodowym. Filip Gańczak krakowski dziennikarz, doktor nauk politycznych i pracownik Instytutu Pamięci Narodowej od kilku lat badał działalność profesora Sehna, głównie w zakresie jego w Głównej Komisji dla Badania Zbrodni Niemiecko-Hitlerowskich. Plonem tej pracy stała się książka: „Jan Sehn. Tropiciel nazistów”, której premiera odbyła się w lutym 2020 r.
Książkę wydało Wydawnictwo „Czarne”. Datowana Wołowiec 2020. W nocie wydawniczej czytamy: Nie był więźniem obozów koncentracyjnych, nie doświadczył osobiście niemieckich represji. W czasie wojny zajmował skromną posadę w stowarzyszeniu restauratorów. A jednak to właśnie on, potomek niemieckich kolonistów osiadłych w Galicji, po roku 1945 stał się wybitnym ekspertem od Auschwitz i motorem polskich rozliczeń z brunatną okupacją. Jako przewodniczący Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie przesłuchiwał czołowych zbrodniarzy nazistowskich wydanych Polsce: Amona Götha, Rudolfa Hössa, Marię Mandl. I choć później deklarował się jako przeciwnik kary śmierci, wielu katów spod znaku swastyki pomógł posłać na szubienicę. Materiały dowodowe odnajdował nawet w ruinach i śmietnikach. W niekonwencjonalny sposób docierał do świadków, którzy przetrwali piekło obozów. Umiał rozmawiać ze wszystkimi: z komunistycznymi władzami PRL, wojskowymi z USA i prokuratorami z RFN. Tropieniu nazistów poświęcił dwadzieścia lat przedwcześnie przerwanego życia.
Filip Gańczak kreśli fascynujący portret profesora Jana Sehna, szukając jego śladów nie tylko w polskich i niemieckich archiwach, lecz także odwiedzając liczne miejsca związane z bohaterem książki – od jego rodzinnego Tuszowa Małego aż po Frankfurt nad Menem.
Doktor Gańczak przeanalizował wiele źródeł historycznych i odwiedził miejsca związane z postacią profesora Sehna. Konsultował się też wieloma osobami, także i ze mną, który poprzez kilka artykułów usiłowałem nakreślić biogram Jana Sehna, głównie w aspekcie lokalnym. Autor książki nie pominął kontrowersji, jakie zwłaszcza w Tuszowie Narodowym wywoływało niemieckie pochodzenie rodziny profesora i związanych z tym trudności w jego upamiętnieniu. Książka Filipa Gańczaka to pasjonująca opowieść nie tylko o profesorze Sehnie, którego imię dziś nosi Instytut Ekspertyz Sądowych Krakowie, ale też o zbrodniarzach niemieckich, których ścigał i postawił przed sądem. Być może Jan Sehn mógłby zrobić w tej dziedzinie jeszcze więcej i przyczynić się do ukarania innych zbrodniarzy, którzy uszli spod ręki sprawiedliwości, gdyby nie nagle, w wieku 56 lat, nie zmarł na zawał serca w Frankfurcie w w Republice Federalnej Niemiec, gdzie przebywał w trakcie jednej ze swych misji związanych z prowadzonymi śledztwami w ramach działalności w Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Autor książki pisze, że atmosfera wokół profesora była wtedy zła, zwłaszcza w tamtejszej prasie, gdzie opublikowano złośliwy artykuł nt. Jana Sehna. Filip Gańczak pisze też o złym samopoczuciu zdrowotnym polskiego prokuratora, które mogło przyczynić się do jego śmierci. Autor nie spekuluje na temat innych możliwych przyczyn, jednak ja osobiście na ten temat rozmawiałem w 2004 r. w Tuszowie Narodowym z Januszem Kurtyką, ówczesnym dyrektorem Oddziału IPN w Krakowie, który nie potwierdzał, ale też i nie zaprzeczał kontrowersji na ten temat.
Książka zawiera krótko zatytułowane rozdziały:
Oświęcim 1945; Drobner; Wojna; Wiesbaden, Göth; Höss; Liebehenschel i inni; Norymberga; Bühler; Maurer; Profesor; Katyń; Frankfurt; Śmierć, Pamięć; Podziękowania; Nota edytorska; Bibliografia; Źródła ilustracji; Przypisy; Indeks osób.
Za niektórymi z tych tytułów kryją się opowieści, z których niejedna mogłaby posłużyć za scenariusz dla filmu sensacyjnego. Autor w rozdziale „Pamięć”, m.in. skorzystał z dwóch moich artykułów: [W. Gąsiewski], Polowanie na volksdeutschów czy antyniemieckie nastroje w Tuszowie, „Wieści regionalne” 2004, nr 3 i W. Gąsiewski, Jan Sehn (1909-1965), „Wieści Regionalne” 2009, nr 5. Moje nazwisko odnotowane zostało też w rozdziale 'Podziękowania”.
Natomiast wdzięczność za całą publikację należą się Filipowi Gańczakowi, który swoją książkę poświęca „Krakowowi”, ale tak naprawdę to jednemu z wielkich obywateli tego miasta, profesorowi Janowi Sehnowi, który też był synem ziemi mieleckiej.
Włodzimierz Gąsiewski
Autor miał w zamiarze, spotkanie autorskie, m.in. w Mielcu, ale pokrzyżowała to pandemia. Zaprasza jednak na spotkanie wirtualne poprzez strony:
https://www.facebook.com/
Na temat jego książki napisano m.in.:
„Nie ma przestępstw, przy dokonywaniu których sprawca nie pozostawiłby śladów po sobie” – twierdził sędzia Jan Sehn, bohater opowieści biograficznej Filipa Gańczaka. A jednak mimo że nazistowscy zbrodniarze pozostawili w Polsce miliony śladów, na czele z największym, zlokalizowanym w Auschwitz, ich ukaranie okazało się możliwe tylko w ograniczonym stopniu. Ta książka pozwala zrozumieć, dlaczego tak się stało.
-
Zapomniany sędzia śledczy, przez prawie całe zawodowe życie związany ze ściganiem nazistowskich zbrodniarzy, doczekał się wreszcie biografii. Znakomitej.
-
Filip Gańczak zasługuje na duże uznanie za to, że wyjaśnia wszystkie te wątpliwości. Odpowiada na wszystkie pytania, które może sobie zadać czytelnik. Uświadamia nam, na jakie trudności napotykano. Właśnie dlatego postać Jana Sehna jest tak ważna. Jego praca i zaangażowanie były nie do przecenienia.
-
Szczególnie interesujące są kulisy przesłuchania Rudolfa Hössa. Sehn rozmawiając z byłym komendantem Auschwitz nie odmawiał mu człowieczeństwa. To podejście pełne taktu przyjmował zresztą także wobec innych oskarżonych. Dbał np. o to, by więźniowie otrzymywali listy czy mieli dostęp do prywatnych pamiątek. Taka strategia postępowania, pełna taktu i wyczucia, sprawiła, że Höss zdecydował się spisać swoje
wspomnienia. Gańczak podkreśla, że dzięki temu powstało najbardziej miarodajne świadectwo niewyobrażalnej zbrodni, do której doszło w Auschwitz. Co więcej, napisał je jeden z jego głównych wykonawców.
-
„Jan Sehn. Tropiciel nazistów” to książka warta przeczytania, ale ma niestety jedną wadę – za szybko się kończy.