Do czytania niewielkiej książki autorstwa Włodka Gąsiewskiego i Krystyny Gargas Gąsiewskiej przystąpiłem z pewną dozą emocji. Co było przyczyną takiego nastawienia psychicznego? Otóż w 1964 r. byłem uczestnikiem obozu wędrownego po bieszczadzkich szlakach, zorganizowanego przez Liceum Pedagogiczne w Mielcu. Przemierzając ten piękny, ale dziki i tajemniczy zakątek Polski, z narastającym smutkiem mijaliśmy porośnięte wysoką trawą i krzewami resztki spalonych lub zdewastowanych zagród, tu i ówdzie niewielkie przydomowe sady ze zdziczałymi drzewami, a bywało, że i kompletnie zniszczone urządzenia, trudno określić, do czego służące. Co jakiś czas napotykaliśmy mocno zniszczone cerkiewki i resztki cmentarzy. Przykre i nie dające się zapomnieć widoki. Napotykani nieliczni mieszkańcy zbywali nas stwierdzeniem: „tu byli wszyscy przeciwko wszystkim, ale po co wam to wiedzieć” lub nie chcieli odpowiadać na pytania: co tu się działo? Pamiętam, że zorganizowaliśmy ognisko z programem artystycznym dla mieszkańców wsi Solina na rzeczką Solinką. (Niedługo potem wysiedlono mieszkańców i po powstaniu zapory wieś Solina znalazła się na dnie Jeziora Solińskiego.) Po zakończeniu imprezy jeden z mężczyzn opowiadał, że w pierwszych latach po II wojnie światowej tereny bieszczadzkie były miejscem krwawych porachunków, wzajemnych oskarżeń, żądań rewizji granic itp. Słuchaliśmy tego z pewnym niepokojem, bo mówił też, że jeszcze do dziś (tj. w 1964 r.) krążą po lasach grupy nieznanych ludzi, czasem przychodzących do mieszkańców po jedzenie i zostawiających listy z pogróżkami.
Teraz, po kilkudziesięciu latach, wspomnienia tamtych czasów odżyły we mnie po lekturze książki „Droga do Łopienki”. Autorzy z godną podziwu dbałością o szczegóły, w niezwykłym – poetyckim stylu opisują swoje spotkanie ze współczesnymi Bieszczadami, ale też poprzez sugestywny opis resztek dawnych wsi przywołują wydarzenia z lat 40. XX w. Autorzy snują przejmujące refleksje związane z historią odwiedzanych przez nich miejsc (niektóre z nich powtarzając – zapewne dla podkreślenia własnych emocji), ale każda strona przemawia do czytelnika Ich fascynacją tym jedynym w swoim rodzaju zakątkiem naszego kraju. Podziw budzi także część publikacji dotycząca pisania ikon przez wybitną artystkę Jadwigę Denisiuk w Cisnej. Nie dziwi mnie to, bo przecież Współautorka książki Krystyna Gargas Gąsiewska jest naszą mielecką „Denisiuk”, a pisane przez nią ikony są podziwiane nie tylko przez mielczan. Spotkanie obu pań w Pracowni Ikon w Cisnej zostało przepięknie opisane przez męża – poetę. Atutem książki są też zdjęcia, zwłaszcza ikon. Po zamknięciu książki z pełnym przekonaniem można ją polecić do czytania i przeglądania. Nie raz, nie dwa – wielokrotnie. Dopiero wtedy możemy w pełni docenić jej wartość i talent Autorów.
Józef Witek
http://promocja.mielec.pl/bieszczadzkie-szlaki-ikon-bieszczady-trail-of-icons-droga-do-lopienki-the-way-to-lopienka/