Kurs pierwszej pomocy dla mieszkańców organizowany przez mieleckie pogotowie ratunkowe był okazją do zadania wielu praktycznych pytań. Kursanci chcieli wiedzieć, jak reagować m.in. w przypadku krwotoków z nosa, które często towarzysza upałom, ran, udarów cieplnych itp. Głównym tematem była jednak resuscytacja krążeniowo-oddechowa.
To kolejna tura kursów, które cieszą się niesłabnącym powodzeniem u mieszkańców powiatu mieleckiego. – Oczywiście wielu z nas myśli o tym, że w pracy jesteśmy zwykle z większą grupą osób i, jak to się mówi, zdarzyć się może wszystko. Ale tak naprawdę już będąc na takim kursie myślimy o najbliższych, rodzinie, życiu prywatnym, bo często to właśnie my jesteśmy odpowiedzialni za bliskich – mówi Małgorzata Szęszoł, uczestniczka kursu. – Najważniejsze dla mnie były ćwiczenia, bo wiedza teoretyczna, choć tu była świetnie podana, jest do zdobycia. Ale to praktyka pod okiem ratownika jest tym, co jest wyjątkowe i daje najwięcej.
Co robić w przypadku zawału serca, udaru, napadu padaczki, krwotoku – to tylko część informacji, które zdobyli „uczniowie”. – Z jednej strony cieszy nas bardzo, że jeśli już zdarzy się sytuacja, gdy te umiejętności trzeba wykorzystać, nasi kursanci radzą sobie doskonale, co było widać chociażby w Urzędzie Miasta, kiedy to strażnicy miejscy z użyciem automatycznego defibrylatora uratowali życie człowiekowi – mówi Paweł Pazdan, dyrektor mieleckiego pogotowia. – Z drugiej strony powodem do radości jest to, ilu ludzi analizuje takie sytuacje, wyciąga wnioski, chce umieć sobie poradzić w takim położeniu, będąc świadkiem dramatycznych wydarzeń. To świadczy i o dużej dojrzałości, odpowiedzialności pracodawców, którzy wysyłają pracowników na takie szkolenia, jak i indywidualnych mieszkańców – dodaje.
Z poziomu kursu zadowolony jest także rat. med. Wojciech Idzior, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego. – Fakt, że to osoby, które same podjęły decyzję o przeszkoleniu daje efekt w postaci dużej koncentracji, chęci do ćwiczeń, skupieniu. Szkolenie idzie naprawdę sprawnie, wiedza wchodzi do głowy szybko, co widać za chwilę na ćwiczeniach. Jestem pod wrażeniem tego, jak wiele osób w powiecie mieleckim ma realną szansę uratować komuś życie, gdy zajdzie potrzeba – podsumowuje.
Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik pras. pogotowia w Mielcu