Ratownicy z mieleckiego pogotowia pogłębiali wiedzę o ostrych zespołach wieńcowych
Ratownicy medyczni i pielęgniarki z mieleckiego pogotowia ratunkowego przez kilka godzin studiowali temat postępowania w ostrych zespołach wieńcowych. Pracowali pod kierunkiem doświadczonego wykładowcy akademickiego, Grzegorza Kucaby. – Tego typu szkolenie podnosi kompetencje ratowników, poszerza ich wiedzę. Obecne przepisy nakładają na osoby wykonujące zawód medyczny, obowiązek postępowania zgodnego z aktualną wiedzą, a to oznacza, że muszą one zawsze znać najnowsze zalecenia i procedury – mówi instruktor.
– Ilość informacji, która pojawia się w związku z nowymi algorytmami postępowania z pacjentem, dynamika rozwoju medycyny jest tak duża, że takie szkolenia powinny być naprawdę częste i z pewnością uczestnictwo w nich to wyraz sumienności ratowników – uważa Grzegorz Kucaba, wykładowca z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który prowadził zarówno wykłady, jak i warsztaty. – Każda zmiana w wytycznych poprzedzona jest wieloma badaniami, licznymi obserwacjami, co pozwala poszerzać wiedzę, a tym samym usprawniać procedury postępowania. Z kolei każda innowacja w procedurach musi mieć umocowanie prawne, tak więc i aspekt przepisów, i merytoryczny miał na szkoleniu znaczenie – wyjaśnia.
Temat nie był przypadkowy. – Zdecydowana większość wyjazdów zespołu ratownictwa medycznego ma kontekst problemów z układem krążenia. Rzeczywiście wśród tych przypadków są takie książkowe, kiedy od razu wiemy co robić, ale są też inne, niezwykle skomplikowane – mówi rat. med. Wojciech Idzior, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego w mieleckim pogotowiu. – Niekiedy chory ma zagadkowe objawy, często choroby towarzyszące, a wtedy ratownicy, mając w karetce ograniczone możliwości, bo przecież nie są to warunki szpitalne, muszą zdiagnozować rodzaje problemów i podjąć odpowiednie działania. Takie szkolenia pozwalają znacznie bardziej wgłębić się w temat, przeanalizować różne przypadki, wyjaśnić podłoże naukowe wdrożenia danych procedur medycznych.
Dyrektor mieleckiego pogotowia Paweł Pazdan podkreśla, że zdaje sobie sprawę, jak wiele wymaga się od ratowników, którzy nie zawsze mogą wyjechać na szkolenie daleko, poświęcić cały dzień lub nawet kilka dni, aby uzupełnić wiedzę. – Tu już wchodzę w grę poważne wydatki, ale także wyzwania logistyczne, tak w rodzinie, jak i w pracy. M.in. dlatego działa Szkoła Ratownictwa Medycznego, której zadaniem jest stwarzać chętnym możliwość uczestnictwa w kilkugodzinnym, wartościowym szkoleniu na miejscu, w swojej macierzystej stacji. Szkolenia tego typu łączymy często, tak jak i tym razem, z ćwiczeniami na nowym sprzęcie, jeśli taki pojawi się w stacji. Tym razem ratownicy mieli okazję przyjrzeć się możliwościom najnowszego respiratora – mówi dyrektor.
Aneta Dyka-Urbańska