1. Solidarność myślenia i egzystencji
Michele Federico Sciacca, wybitny włoski filozof, jest autorem bardzo wymownej refleksji o człowieku, prowokującej już samym tytułem: „Człowiek, ten niezrównoważony – L’uomo questo squilibrato”. Nie demaskuje w niej, jak mógłby sugerować tytuł, chorobowego stanu człowieka, na którym ciąży swoista ontologiczna, duchowa i moralna schizofrenia, a którą tak łatwo można dostrzec
w naszych czasach. Celem, który wyznaczył swoim analizom, jest nade wszystko ukazanie, w jaki sposób ten człowiek, który rzeczywiście jest pozbawiony wielorakiej równowagi, mógłby ją osiągnąć. Człowiek nie jest skazany na ostateczne rozbicie i pogrążenie się w nicości, ale został powołany do wypracowania syntezy między swoimi władzami cielesno-duchowymi oraz miedzy sobą a światem, drugim człowiekiem i Bogiem. Takie dążenie wpisuje się w najgłębsze i najżywotniejsze ludzkie pragnienia, stale dochodząc do głosu i wzywając do działania.
Jeden z podsumowujących działów swojej antropologii Sciacca zatytułował: „Solidarność myśli i egzystencji”. Zapisał w nim takie zdanie, mające w sobie coś programowego: „Myśl i egzystencja […] urzeczywistniają swoją podstawową solidarność: myśl daje egzystencji ukierunkowanie i światło, a egzystencja sprawia, że myśl wciela się w sam akt egzystencji”.
Człowiek bardzo potrzebuje myślenia; ono stanowi nieusuwalny warunek jego egzystencji, pozwalając nadać życiu odpowiedni kierunek, określić jego cel, odkryć światło, które umożliwia trzymanie się obranego kierunku i osiągnięcie obranego celu. Myślenie jest sprawnością wpisującą się w samo centrum tego podstawowego ludzkiego doświadczenia, którym jest bycie żyjącym podmiotem. Dlatego pozostaje nieredukowalnym zadaniem człowieka pobudzanie i pogłębianie myślenia, a jest ono tym pilniejsze i żywo domagające się podjęcia, że z tym dzisiejszym traktowaniem myślenia i samym myśleniem nie jest najlepiej. Wątpi się w jego skuteczność, ogranicza jego możliwości do wybranych sektorów ludzkiej aktywności (najczęściej do sektora matematyczno-fizycznego), podważa jego twórczy charakter i jego osobotwórcze oddziaływanie, kwestionuje się trwałość jego osiągnięć, a w skrajnych przypadkach w ogóle „amputuje się” człowiekowi myślenie, uznając je za niepotrzebne i szkodliwe. Człowiekiem bez-myślnym można łatwo manipulować i podporządkować go z góry narzuconym celom, najczęściej ekonomicznym. Podstawowe zakwestionowanie zasady, że człowieka nigdy nie można traktować jako narzędzie, ale zawsze ma być celem, widać najwyraźniej w ograniczaniu ludzkiej zdolności myślenia. Jakie będzie myślenie człowieka, taka będzie jego egzystencja, skoro taki będzie jej kierunek i takie jej światło.
Myślenie nie jest oczywiście zdolnością samą w sobie, autonomiczną, zamkniętą czy wyizolowaną. Myślenie potrzebuje egzystencji, by mogło się aktualizować. Każde myślenie musi coraz bardziej łączyć się z egzystencją, a będzie z nią się łączyć, jeśli będzie od egzystencji wychodzić i do niej zmierzać, weryfikując się w oparciu o to, co niesie z sobą życie. Myślenie musi stale zdążać do jakiegoś „zagęszczenia” egzystencjalnego, gdyż tylko w takim przypadku staje się myśleniem istotnym na miarę człowieka, udzielając odpowiedzi na jego istotne pytania. W takim ujęciu myślenie staje się myśleniem egzystencji, a egzystencja życiem myślenia. Odnawia się ono, gdy jest przeżywane, gdy staje się doświadczeniem wewnętrznym i zewnętrznym.
Myślenie nie jest ucieczką od egzystencji, a egzystencja nie jest opozycją dla myślenia. Wobec zachodzących przemian duchowych i kulturowych staje dzisiaj przed nami pilne zadanie odkrywania solidarności łączącej myślenie i egzystencję. Chodzi w tym przypadku o człowieka, który, doświadczając w sobie wielorakiego braku równowagi, nie jest i nie może być skazany na pogrążenie się w nim. Jego powołaniem pozostaje niezmiennie szukanie równowagi na wyższym poziomie. Jest ona możliwa – potwierdza to zarówno filozofia, jak i doświadczenie pokoleń ludzkich. Zamierzamy więc wspominanej wyżej solidarności myśli i egzystencji szukać i jej służyć, podejmując „posługę myślenia”, jak określił wszelką działalność intelektualną papież Jan Paweł II. Ma jej służyć nowe czasopismo, które zatytułowaliśmy: „Studia Regionalne”.
2. Założenia programowe
Już jakiś czas temu zrodziła się w Mielcu idea utworzenia nowego czasopisma, które zajęłoby się szeroko rozumianą problematyką regionalną. Wprawdzie „rynek” czasopism lokalnych jest już w znacznym stopniu zagospodarowany, jednak nie ulega wątpliwości, że nadal istnieją obszary czekające jeszcze na uwzględnienie przez badaczy i wypełnienie ich odpowiednimi treściami. Rodząca się idea dojrzała wreszcie na tyle, by mogła przybrać konkretny kształt i zacząć szukać miejsca w życiu. Zarówno idea jak i jej konkretyzacja ma swojego sprawcę, którym jest p. Włodzimierz Gąsiewski, zasłużony pisarz oraz redaktor i wydawca „Wieści Regionalnych” i „Nadwisłocza”. Jego wkład w szeroko rozumiane życie kulturalne Mielca i okolic jest w najwyższym stopniu godny uznania, co optymistycznie wróży także „Studiom Regionalnym”. Zostało ono już zarejestrowane; na obecnym etapie będzie rocznikiem. Jego wielkość będzie zależała od ilości zebranych materiałów. Nie wykluczone, że w przyszłości podzielimy go na części, by nie gromadzić materiałów w redakcji, ale je udostępniać czytelnikom. Pierwszy numer ukaże się w pobliżu Wielkanocy, chociaż będzie nosił jeszcze datę roku rejestracji, czyli „2007”. Czas ukazania się ma wymiar symboliczny i zdaje się stanowić dobrą prognozę na przyszłość. Wielkanoc pozostaje wydarzeniem budzącym nadzieję
i zachęcającym do ufnego spojrzenia na życie i działanie, sytuując je w perspektywie najwyższego Celu, którym jest wieczność, ale do której idzie się przez ziemię. Oczywiście, zawiązało się pierwsze grono współpracowników.
„Studia Regionalne” mają więc być studiami. Ma to być pismo o charakterze w pełni naukowym. W celu zapewnienia odpowiedniego poziomu naukowego, będzie ukazywało się w ścisłej współpracy z uznaną instytucją naukową, którą jest Polskie Towarzystwo Teologiczne Oddział w Tarnowie, działające przy Wydziale Teologicznym Sekcja w Tarnowie (PAT). Innym czynnikiem gwarantującym poziom naukowy mają być recenzenci, którzy będą wydawać rekomendacje (bądź nie!) publikacjom składanym do druku. Chodzi o to, by w przyszłości „Studia Regionalne” mogły zostać wpisane do oficjalnego wykazu czasopism naukowych, posiadających odpowiednią punktację. Dawałoby to także dodatkową satysfakcję autorom i instytucjom, które reprezentują, ponieważ pozwoliłoby na włączenie prezentowanych publikacji do tak zwanego „dorobku” naukowego, posiadającego wysoką rangę akademicką.
W aktualnej sytuacji świata akademickiego jest to kwestia o kluczowym znaczeniu, dlatego trzeba ją uwzględniać w działaniach o charakterze wydawniczym, jeśli mają także służyć w sposób wykwalifikowany rozwojowi nauki.
„Studia Regionalne” mają następnie mieć charakter regionalny. Ten przymiotnik, określający podejmowane studia i zachęcający do nich, jest dość trudny do zdefiniowania. Można go wyrazić bodaj tylko w jakiś sposób opisowy, by w ten sposób zbliżyć do zainteresowania czasopismem zarówno przyszłych autorów, jak i przede wszystkim czytelników. „Studia Regionalne” mają ukazywać się w Mielcu, co sugerowałoby, że powinno w nich chodzić o „region mielecki”. Problem z tym, że takiego regionu w sensie geograficznym, kulturowym czy antropologicznym po prostu nie ma. Myśląc więc o regionie w relacji do Mielca, przyjmujemy to miasto za pewien punkt odniesienia dla naszych badań i refleksji, zachowując w świadomości najpierw wiele faktów o charakterze historycznym. Trzeba więc pamiętać, że Mielecczyzna (w sensie „powiat mielecki”, jak na ogół dzisiaj rozumiemy to określenie) pierwotnie pozostawała związana z Małopolską, Księstwem Sandomierskim i województwem sandomierskim, a w nim z powiatem pilzneńskim. W okresie zaborów należała do tego tworu, który urzędnicy kancelarii cesarskiej w ramach swej „radosnej twórczości” nazwali „Galicją i Lodomerią”. Szczęśliwie otwarło to Mielecczyznę na związki z Lwowem i kresami,
z Tarnowem. W tamtych czasach, w końcu, Mielec doczekał się siedziby powiatu. Na tym nie koniec przygód relacyjnych Mielcczyzny. W okresie międzywojennym należała do województwa krakowskiego, a po wojnie do nowo utworzonego rzeszowskiego, które dało początek tak zwanej „rzeszowszczyźnie”. Nie dziwi więc, że Rzeszowszczyzna – jako nowy twór o charakterze administracyjnym – jest właściwie pozbawiona odrębnej tożsamości kulturowej, chociaż starano się ją jakoś kształtować, zmierzając do wypracowania jakiejś ogólniejszej świadomości regionalnej. Nie można pominąć milczeniem faktu, że twórcy ostatniej reformy administracyjnej w rządzie Jerzego Buzka okazali się nie mniej „kreatywni” niż urzędnicy zaborczej Austrii, nadając południowo-wschodniej Polsce miano „Podkarpacia”, które nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia geograficznego
i kulturowego. Także ten fakt trzeba będzie na nowo przedyskutować, zmierzając do nazwy bardziej podkreślającej więzi małopolskie Polski południowo-wschodniej. Wszystko wskazuje na to, że najlepszą nazwą dla naszego województwa byłaby „Małopolska Wschodnia”.
Do tych wielorakich związków „regionalnych” Mielca dochodzą jeszcze związki o charakterze kościelnym. Mielecczyzna należała na początku do diecezji krakowskiej, prepozytury wiślickiej, dekanatu dębickiego i oficjalatu pilzneńskiego. W ramach doskonalenia administracji kościelnej została włączona w większej części do archidiakonatu sądeckiego, a częściowo do sandomierskiego. Po ostatniej reformie administracji kościelnej w Polsce tereny należące kiedyś do archidiakonatu sandomierskiego zostały włączone do diecezji sandomierskiej, a tym samym wróciły do swoich korzeni ekzlezjalnych. Później znalazła się w diecezji tynieckiej, przemianowanej na tarnowską. W ramach jej burzliwych dziejów Mielecczyzna została włączona na pewien czas także do diecezji przemyskiej. Zaznaczyły na niej się wpływy benedyktynów z Tyńca i cystersów z Koprzywnicy. Nie była wolna od zawieruchy ariańskiej i reformacyjnej (kwestia zupełnie niezbadana). Nie ulega wątpliwości, że o jej kształcie zdecydowało oddziaływanie wielu miejscowych proboszczów.
Na formowanie się Mielecczyzny wpłynęły rozmaite czynniki o charakterze ustrojowym i kulturowym. Na jej obszarze znajdowały się dobra królewskie z ich wieloraką specyfiką administracyjną i kulturową. Wielka jej część była w ciągu wieków w posiadaniu możnych i wpływowych rodów: Stadnickich, Morsztynów, Mieleckich, Tarnowskich, Baranowskich, Małachowskich, Chodkiewiczów, Rejów, Ossolińskich, Oborskich, Rydlów itd. Ważnymi czynnikami wpływającymi na kształt Mielecczyzny była obecność Żydów, Tatarów, Romów oraz kolonizacja niemiecka.
W pełnym znaczeniu tego słowa odbiła się tutaj wielonarodowość Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Mielecczyzna to również obecność ludzi pochodzących z jej terenu
w innych miejscach w Polsce i na świecie, gdzie zanieśli elementy swojego lokalnego dziedzictwa.
Wszędzie tam, gdzie żyje człowiek, jego życiowe środowisko jest oczywiście poddane ciągłej weryfikacji i pojawiają się jego nowe formy i nakładają na niego nowe dążenia. W tym sensie widzimy również region nie tylko w aspekcie pewnego istniejącego już dziedzictwa – pismo nie zamierza zawężać się do problematyki historycznej. Jawi się on jeszcze bardziej jako zadanie, które zostało powierzone naszemu zaangażowaniu i na miarę odkrywanych potrzeb.
„Studia Regionalne” chciałyby zmierzyć się z całą tą problematyką i na nią otworzyć. W takim szerokim znaczeniu rozumiemy tytułowy przymiotnik.
By podjąć zadanie służenia tożsamości regionu, na którą oddziałują wyżej wspomniane czynniki, ustaliliśmy, że w publikacjach na łamach „Studiów Regionalnych” będziemy uwzględniać podstawowe dziedziny życia człowieka i społeczeństwa, które miały i mają dla nich obecnie kluczowe znaczenie. Jesteśmy więc otwarci na problematykę historyczną (łącznie z wydawaniem źródeł, do których zaliczamy też zdjęcia), kulturową, religijną, społeczno-polityczną, formacyjno-pedagogiczną, a także na problematykę wyjątkowo aktualną, do której zaliczamy to wszystko, co należałoby najbardziej adekwatnie nazwać „kulturą pracy” (ekonomia, gospodarka, zarządzanie, praca ludzka, integracja europejska itd.).
Na zakończenie tej prezentacji pozostaje zachęcić do zainteresowania się „Studiami Regionalnymi”, zarówno ze strony tych, którzy chcieliby je ubogacić publikacjami, będącymi owocem ich prac badawczych, jak i ze strony czytelników, którzy chcieliby wejść w krąg oddziaływania proponowanych poszukiwań. Do zrobienia pozostaje wciąż więcej niż zrobiono, nawet jeśli w pełni uznajemy zasługi tych, którzy już pracowali i obecnie pracują nad tworzeniem syntez myśli i egzystencji. Ponieważ myślenie i egzystencja są rzeczywistościami żywymi i twórczymi, dlatego nieustannie otwierają nowe możliwości poszukiwań oraz wyznaczają perspektywy, które odsłaniają również zadania do podjęcia na miarę nowych potrzeb i oczekiwań.
Ks. Janusz Królikowski