Portal promocja.mielec.pl prezentuje informacje i relacje - zapraszamy do współpracy: ogłoszenia - reklama w internecie i gazecie, grafika i skład komputerowy, zdjęcia reklamowe, foto i wideo reportaże
Strona główna / Historia i Kultura / Godne polecenia / W poszukiwaniu duchowości

W poszukiwaniu duchowości

Ten świat już odchodzi, ginie na naszych oczach, mówi Kossakowski. A szkoda – uważa, chociaż deklaruje się jako racjonalista i wszystko wskazuje na to, że nim jest. Zatraciliśmy naturalną więź z czymś nieuchwytnym, niezrozumiałym, co było częścią ludzkiej natury i co istniało tysiące lat. Na Zachodzie już zaczynają tego żałować. Ale to proces nieodwracalny, uważa Kossakowski i robi to, co jeszcze można – zatrzymuje na taśmie i w książce ten odchodzący  świat. Świat szamanów, szeptunek, uzdrowicieli, wróżów. Ale i świat świrów.

 

reklama:

 

 

Niedowiarek w świecie czarów

Przemek Kossakowski znany jest z cyklu programów emitowanych w TTV, w których podejmuje niezwykłe, często niebezpieczne lub dziwaczne wyzwania. Na spotkaniu w Mielcu opowiadał o tym, jak  znalazł się w świecie zarówno autentycznych szeptunów, szamanów,  ale i jeszcze liczniejszego grona szalbierzy, czy po prostu świrów. 28 października, podczas promocji swojej książki ,,Na granicy zmysłów”, która wyszła jesienią ubiegłego roku, podsumował swoje dotychczasowe poszukiwania resztek naszej dawnej duchowości. Kiedyś ludzie byli w niej zanurzeni, to była nasza codzienność, mówił, jednak cywilizacja wypierała ją tak skutecznie, że jej już prawie nie ma. Ludzie z zachodniej Europy są całkiem pozbawieni tej sfery duchowej i mają poczucie straty. Jeśli racjonalista, mocno stąpający po ziemi, bo tak jawi mi się Przemek Kossakowski po tym spotkaniu,  też uważa, że wiele tracimy, warto poznać jego argumenty.

Poznaliśmy ich wiele, chociaż narracja Kossakowskiego, wartka, błyskotliwa i dowcipna, nie skupiała się tylko na tym. Swą opowieść rozpoczął od relacji ze spotkania, które spowodowało, że wszedł w ten dziwny świat, gdzie pseudouzdrawiacze, samozwańczy egzorcyści i autentyczni szamani i szeptuni stali się jego nową drogą, nie tylko zawodową.

Wielokrotnie opętani

Opowieść ilustrowały zdjęcia, niestety, nie najlepszej jakości, ludzi i miejsc, które były ważne w jego historii zanurzania się w tym świecie. Zaczynał jako dokumentalista w telewizji i miał zrobić materiał o uzdrowicielach i cudotwórcach, których śladem miał podążać wraz z ekipą swojej stacji. Pierwszym człowiekiem, z którym się zetknął był Mieczysław Bartnik z Okuninki nad jeziorem Białym, który bez zbędnych wstępów oświadczył, że auto, którym przyjechał dziennikarz, jest niebezpieczne. Zaraz wyjaśnił, że niebezpieczeństwo bierze się z faktu, iż w jednym z kół zagnieździł się demon, więc auto jest opętane. Po chwili dodał, że w Kossakowskim też wyczuwa demony (wiele, na kręgosłupie, narządach wewnętrznych!), więc on także jest opętany. Optymistyczne było to, że odczynienie uroków zarówno na dziennikarzu, jak i jego aucie trwało chwilę, ale to spotkanie było początkiem tyle groteskowym, co brzemiennym w skutki. Kolejnych blisko 30 uzdrowicieli i wróżbitów, których odwiedził podczas tej podróży, spowodowało, że zajął się tym odrębnym światem ze szczególną uwagą, a pokłosiem tego zainteresowania są dwie telewizyjne serie programów: ,,Kossakowski – szósty zmysł” i ,,Inicjacja”.

Kossakowski rzadko określał, kto z bohaterów jego opowieści był świrem, a kto miał ten szósty zmysł, dar, iskrę bożą. O wszystkich mówił ciepło, z domieszką humoru, rzadko sarkazmu.

W jego menażerii niezwykłych postaci znaleźli się szeptuni z Ukrainy, bałkańscy uzdrawiacze, szamani z Buriacji.

Magia według showbiznesu

Najbardziej dramatyczne opowieści dotyczyły spotkania z trojgiem szamanów w Buriacji, jednej z autonomicznych republik rosyjskich, części tzw. Zabajkala we wschodniej Syberii. Na pierwszy rzut oka kompletnie zwykli ludzie, bez tej aury tajemnicy, której oczekujemy w zetknięciu z takimi postaciami, mówił dziennikarz. Rozczarowywali nie tylko jego oczekiwania i wyobrażenia, ale też – jak wydawało się na początku Kossakowskiemu – nie spełniali wymagań filmu, który realizował. Dlaczego? Widz chce zobaczyć świat magii, więc jak ma wyglądać postać wyjęta z tego świata? Szaman ma być w rytualnym stroju, zagubiony pośród tysięcy hektarów tajgi, odklejony od naszej codziennej rzeczywistości, żyjący w świecie duchów przodków. Kossakowski często nawiązywał w swoich opowieściach do wymagań show biznesu, który dyktuje filmowcom, jak ma wyglądać bohater filmu, aby dobrze się sprzedał. Często były to autoironiczne docinki, bo dziennikarz przyznawał się do ulegania pokusie przypodobania się widzowi, na czym nieraz wychodził zresztą jak Zabłocki na mydle.

Szaman w dresach adidasa

Spotkanie z trojgiem buriackich szamanów zakończyło się w sposób kompletnie inny niż przewidywał. Młody dresiarz ze smartfonem w dłoni okazał się kimś zupełnie innym podczas odczyniania szamańskich rytuałów. Przemek Kossakowski z rumieńcem wstydu przyznawał, że mimo całego hartu ducha nie był w stanie powstrzymać spazmu płaczu, do którego zmusili go szamani. Trwający wiele minut nieopanowany płacz człowieka, który nigdy nie roni łez , nie był jedyną zdumiewającą reakcją. Okazało się, że rejestrowane dwoma kamerami spotkanie z szamanami przy odtwarzaniu nie posiadało tej dramatycznej, długiej sceny płaczu Kossakowskiego. Wszystko inne zostało zarejestrowane. Kossakowski z zażenowaniem przyznał, że nie jest w stanie wytłumaczyć obu zdarzeń na swój zwykły racjonalny sposób.

To dziwne spotkanie zaowocowało nawiązaniem kontaktu z Mitko – szamanem w dresach adidasa. Młody człowiek zauważył, że Kossakowski nie akceptuje jego wyglądu, cywilizacyjnego anturażu, więc wyjaśnił, że jest zwykłym, młodym chłopakiem, który ma ten dar, iskrę bożą, czyli jest przekaźnikiem między światem ludzi i duchów. Przyznał, że ten talent jest też rodzajem znamienia, przekleństwa, które jednak nie zmienia faktu, że jak inni młodzi ludzie lubi dyskoteki, randki z dziewczynami i wszystko to, co przynależne jest światu młodych ludzi.

Złożony do grobu

Przemek Kossakowski opowiedział o dwukrotnym pobycie w grobie, czyli uczestnictwie w rytuale, który ludzkości towarzyszy od tysięcy lat. Ten obrzęd ma oswajać nasz lęk przed śmiercią. Dziennikarz przyznał, że zwłaszcza drugie położenie się w grobie wywarło na nim niezatarte wrażenie. I choć nigdy w życiu nie chciałby już tego przeżyć, poleca to każdemu. W brzydkim podmoskiewskim lasku, z wydzielającymi niezdrowy odór stawami, nad którymi kłębiły się tysiące komarów, wykopał grób – samodzielne kopanie sobie dołu jest nieodłącznym i koniecznym elementem obrzędu – w którym został zakopany żywcem przez Władimira.  Grób – dla efektu show – był o wiele głębszy niż  zalecał jego rosyjski przewodnik, więc warstwa ziemi, którą został przysypany prawie uniemożliwiała normalne działanie płuc. Jedyny kontakt ze światem żywych zapewniała mu rurka od maski przeciwgazowej. Przez nią mógł dać dyspozycje, że kończy eksperyment. Nie mógł się ruszać, nic nie widział, kompletnie stracił poczucie czasu, za to poczuł po raz pierwszy, co czują ludzie cierpiący na klaustrofobię, a wreszcie opadł go lęk, że świat zewnętrzny o nim zapomniał i nie zostanie odkopany. Racjonalista nie był w stanie zapanować nad kłębiącymi się lękami. Po 40 minutach, jak się potem dowiedział, dał sygnał, żeby go odkopać. Wraz z każdym szpadlem ziemi, która uwalniała go z tej opresji czuł się lepiej. Pierwszy haust powietrza, pierwszy promień światła, pierwszy obraz krajobrazu, który ujrzał – wszystko to było objawieniem. Świat okazał się nieopisanie piękny. Tak, tak, ten sam świat, który jeszcze godzinę temu wydawał mu się brzydki i pełen morowego powietrza z gnijących kałuż, teraz jawił się piękniejszy niż kiedykolwiek. Generujemy sobie wiele problemów, które istnieją raczej w naszej wyobraźni, niż są realne, mówił Kossakowski. Ten obrzęd chowania do grobu uświadamia, jakie niezwykłe mamy szczęście, że nasz świat jest piękny, a my możemy go odbierać wszystkimi zmysłami. To wcale nie jest oczywiste, dodawał.

Spotkanie z Kossakowskim, na którym zjawiło się 150 mielczan, głównie młodych ludzi, zakończyło podpisywaniem jego książki i robieniem wspólnych zdjęć.

 

Małgorzata Rojkowicz

 

 

 

 

Sprawdź również

Zwycięstwo BezNazwy

Grupa Tańca BezNazwy, działająca w Domu Kultury SCK, nie próżnuje. Ledwo tancerki pod wodzą Joanny …