Rozmowa z Januszem Soboniem Prezesem Zarządu KIRCHHOFF Polska Sp. z o.o. oraz Dyrektorem ds. Strategii KIRCHHOFF Automotive
Włodzimierz Gąsiewski – Firma działa w myśl zasady „społecznej odpowiedzialności biznesu”, w związku z tym jakie podejmowane są działania, aby podtrzymać to założenie i zapewnić dobre relacje zarówno w stosunkach z pracownikami, jak też i otoczeniem zewnętrznym?
Janusz Soboń – Ja oczywiście rozumiem kontekst naszej rozmowy i pytania, bowiem nie tak dawno rozmawialiśmy o społecznej odpowiedzialności biznesu i społecznej odpowiedzialności Firmy KIRCHHOFF Automotive w Polsce i w tej rozmowie przekonywałem, że jesteśmy przedsiębiorstwem, które jest wysoko społecznie odpowiedzialne, i dawałem na to argumenty. Natomiast kilka miesięcy później zdarzyło się takie ogromne zamieszanie medialne wokół naszej firmy, które z naszego punktu widzenia miało takie typowo biznesowe podłoże. Był też i inny kontekst tego zamieszania w środkach przekazu, który wskazywał wyraźnie, że były rozgrywane przez podmioty zewnętrzne jakieś interesy, które wykorzystały do tego niewielką grupę naszych pracowników, ale jednocześnie i nazwę firmy. To właśnie spowodowało negatywny przekaz, który absolutnie nie ma nic wspólnego z naszymi działaniami na rzecz społecznej odpowiedzialności w biznesie.
Włodzimierz Gąsiewski – Co konkretnie było tego przyczyną?
Janusz Soboń – Otóż myśmy się zetknęli z bardzo wysokimi zamówieniami naszych klientów. Okazało się to dla nas wiadome gdzieś pod koniec 2016 r., kiedy przygotowaliśmy budżet firmy. Wtedy okazało się, że w pierwszej połowie 2017 r., a właściwie w ogóle w tym roku należy spodziewać się bardzo wysokich zamówień, z czego oczywiście każde przedsiębiorstwo się cieszy. O to głównie przecież chodzi, żeby były zamówienia, żeby była praca i odpowiednie zarobki dla pracowników. Do tego też odpowiednio przygotowaliśmy się, a więc uruchomiliśmy nowe inwestycje. Jednak w naszym przypadku cykl inwestycyjny jest dosyć długi, np. żeby dostać prasę do produkcji, potrzebujemy minimum 12 miesięcy wyprzedzenia. Tak więc ok. sierpnia-września 2016 r. wiedzieliśmy, że będziemy mieli wielkie zamówienia w tym roku 2017, złożyliśmy zamówienia na maszyny, m.in. na nową prasę. W tym czasie też budowaliśmy nową halę. Więc to wszystko było logicznie zaplanowane, ale niestety zabrakło nam kilku miesięcy, jeśli chodzi o uruchomienie tych mocy produkcyjnych i w ten sposób styczeń, luty, marzec i jeszcze parę miesięcy aż do czerwca, będziemy pracowali w takim deficycie nowych sił produkcyjnych, zanim wystartuje nowa prasa i nadejdzie jeszcze kolejna prasa. W tej sytuacji, po pierwsze: mając tak ogromne zamówienia, po drugie: dysponując tym parkiem maszynowym jaki był wcześniej, musieliśmy coś zrobić aby te zamówienia zrealizować i jedyną metodą było wydłużenie pracy maszyn, które posiadamy. Nie pięć dni w tygodniu na trzy zmiany, ale sześć dni w tygodniu na trzy zmiany, a może nawet jeszcze i dodatkowe zmiany w niedzielę, kiedy zamówienia są tak wysokie, że tego wymagają. Tak też się stało i praktycznie od stycznia pracowaliśmy w sześciodniowym tygodniu pracy, niekiedy także w niedziele. W tym miejscu zetknęliśmy sie z problemami, które stwarza Prawo Pracy. Rozkładając pracę na sześć dni w tygodniu z tą załogą, którą mamy, musieliśmy to tak planować, aby być w zgodzie z przepisami, jeśli chodzi o czas pracy i tu powiem szczerze, że z tym żeśmy nie do końca sobie poradzili. Z jednej strony mieliśmy ograniczenia, bo nie mogliśmy wykorzystywać pracowników na dłuższą metę w sześciodniowym tygodniu pracy, a z drugiej strony musieliśmy coś robić aby te maszyny pracowały przez sześć dni w tygodniu. Wtedy też doszło do takiej stanowczej reakcji ze strony naszych pracowników, którzy mówili nam: „wytłumaczcie nam, co się tutaj dzieje”, „my chcemy mieć weekendy wolne, a jeśli będziemy pracować, to chcemy za to odpowiednie wynagrodzenia”. Było to więc wezwanie do dialogu, do którego oczywiście szybko przystąpiliśmy. Była to więc szybka reakcja z naszej strony i ten dialog wkrótce się zakończył osiągnięciem porozumienia. Wszelkie oczekiwania pracowników zostały z naszej strony zaspokojone. Przy okazji porozmawialiśmy sobie też i o przyszłości, tak że tych punktów porozumienia, które osiągnęliśmy było wiele. Niektóre stanowiły doraźne załatwienie pewnych problemów, a niektóre mają zasięg długoterminowy. Wtedy też pojawił się ten kontekst zewnętrzny, to znaczy ktoś był zainteresowany, żeby wykorzystać nazwę firmy w jakiś grach w stylu, że KIRCHHOFF Automotive, niemiecka firma ukraińskimi pracownikami straszy polskich zatrudnionych. Było to oszustwo rzucone do opinii publicznej, które niestety wygenerowało ogromną ilość negatywnych reakcji i hejtu, zupełnie bez podstaw.
Włodzimierz Gąsiewski – Firma KIRCHHOFF Automotive inwestując w mieleckiej „Strefie” w znacznym stopniu przyczyniła się do rozładowania bardzo potężnego bezrobocia w tym regionie, ale jeśli macie zamówienia, a być może one jeszcze będą rosły, czy w związku z tym nie myślicie o dalszym wzroście zatrudnienia?
Janusz Soboń – Życie biegnie do przodu i daliśmy dowód, że cały czas się rozwijamy i będziemy się rozwijać, jeżeli oczywiście nikt nam nie będzie rzucał kłód pod nogi. Jak do tej pory sobie z tym radzimy. Więc oficjalnie otworzyliśmy zakład w Gnieźnie, który praktycznie już działa od września ub. roku, ale takie oficjalne otwarcie tego zakładu miało miejsce 5 kwietnia tego roku. Tam zatrudnienie do tej pory znalazło 45 osób, a do końca roku będzie to 70-80 osób. Ten zakład w Gnieźnie generuje również miejsca pracy tu w Mielcu. Wynika to z naszej strategii biznesu, tutaj mamy tłocznię, tu tłoczymy części i robimy ewentualnie półmontaż i te części potem jadą właśnie do zakładu takiego jak w Gnieźnie, położonego bardzo blisko klienta i tam są montowane w duże zespoły. Dzięki takiej strategii i takiej organizacji biznesu oszczędzamy dużo na kosztach logistycznych i przez to jesteśmy konkurencyjni dla klientów. Tak więc zakład w Mielcu wygeneruje w Mielcu ok. 30 miejsc pracy. Podjęliśmy także różne decyzje, a to jest część naszego porozumienia z pracownikami, aby rozładować nieco nawał pracy, zatrudniliśmy już i jeszcze zatrudnimy nowych pracowników. Tak więc rok 2016 r. zamykaliśmy zatrudnieniem 909 osób, a dzisiaj już jest 940 i dojdziemy do ok. 950 zatrudnionych. Podsumowując więc, po pierwsze zatrudniamy, po drugie inwestujemy. Dziś mówi się, że mamy za mało inwestycji w kraju i mimo odczuwalnych wielu pozytywnych zmian, zagraża to w skali całego kraju. My w KIRCHHOFFie inwestujemy cały czas. W 2015 r. zainwestowaliśmy 15 mln euro, w 2016 r. zainwestowaliśmy blisko 20 mln euro – dokładnie 82 mln zł. W tym roku zainwestujemy ponad 20 mln euro. Nie oglądamy się na to co się dzieje w otoczeniu, tylko realizujemy inwestycje w Polsce, jako niemiecka firma. Po trzecie też, i mogę to powiedzieć wprost, płacimy dobrze. Zarobki w KIRCHHOFF Polska są dużo powyżej średniej krajowej. Także gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko stanowiska robotnicze, to i na tych stanowiskach średnia płaca jest wyższa niż średnia krajowa.
Włodzimierz Gąsiewski – I jeszcze kwestia inwestowania firmy w działania społeczne, kulturalne, sportowe w regionie. Czy w tym kontekście będą one utrzymane na podobnym poziomie i czy może nie zwiększycie informacji, że wy właśnie tak wspieracie te działania?
Janusz Soboń – Robimy to i skala nie jest mała, ale robimy to po cichu. Nie potrzeba nam świateł jupiterów, nie potrzeba nam medali i odznaczeń. Robimy to, bo uważamy że jest to naszym obowiązkiem.
Włodzimierz Gąsiewski – Dziękuję za rozmowę.