Teraz nie ma dla nas trudnych wkłuć! – mówią ratownicy
Wygrana w I Opolskich Regionalnych Mistrzostwach w Ratownictwie Medycznym to nie jedyne z czym wróciła drużyna Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. W nagrodę otrzymała również skaner żył, który pozwala uzyskać obraz naczyń krwionośnych, których na pierwszy rzut oka nie widać. To ogromne ułatwienie w karetce, szczególnie, że tzw. „trudnych wkłuć” w warunkach pracy zespołu ratownictwa medycznego nie brakuje. To jedyny takie sprzęt na wyposażeniu karetki na Podkarpaciu, a być może i w Polsce.
Na czym polega problem z wkłuciem? – Zazwyczaj mamy do czynienia ze schorowanymi, cierpiącymi np. na cukrzycę, czy leczonymi onkologicznie lub starszymi osobami, nierzadko odwodnionymi. Ich żyły są bardzo mało widoczne, do tego kruche i często sfatygowane wieloma wcześniejszymi wkłuciami. A my musimy pamiętać o tym, że ten pacjent zaraz trafi do szpitala, gdzie znów wystąpi konieczność wkłucia się w jego naczynia. Od tego jak nam pójdzie też w jakimś stopniu zależy stan jego żył, który za chwilę będzie miał znaczenie – mówi rat. med. Damian Marut ze zwycięskiej drużyny.
Jego kolega z zespołu, Bartłomiej Śliwa dodaje, że takie urządzenie jest bardzo pomocne przy pracy z dziećmi, u których wielokrotne próby wkłucia w ledwie widoczne żyły powodują ogromną traumę, której skutki mogą być odczuwalne dla malucha i jego rodziców latami. – Ze skanerem to jedno podejście i gotowe – akcentuje. Czy trudne wkłucia są częste? Ratownicy szacują, że zwykle zdarza się 1 na 15-20 wkłuć. – Trafiają się pacjenci, u których, mimo wielokrotnych prób wkucia, nie udaje się tego zrobić. Często działamy w sytuacjach krytycznych, a im cięższy stan pacjenta, tym trudniej osiągnąć efekt, tak ze względu na chorobę, jak i na spadek ciśnienia. Za pomocą tego urządzenia będzie dużo prościej wykonać dojście dożylne – podkreślają ratownicy.
Rat. med. Wojciech Machowski docenia wartość takiego upominku dla zespołu. Tego rodzaju sprzęt kosztuje od 10 do 20 tys. złotych. Model, który otrzymała drużyna ma wartość ok. 17 tys. zł. – To nie jest mało, więc trudno byłoby wymagać, by każdy zespół w Polsce był standardowo wyposażony w taki sprzęt. Póki co to pewnie nierealne, dlatego tym bardziej się cieszymy, że właśnie my będziemy mieli okazję przecierać szlaki – mówi.
Dr n. med. Grzegorz Gałuszka, dyrektor PSPR Mielec, nie kryje swojej dumy także z tego sukcesu na zawodach. – Pierwsze miejsce świadczy o wielkiej wiedzy i skuteczności tych ratowników, a także o wysokim poziomie ratownictwa na naszym terenie. Jeśli dzięki temu możemy dodatkowo doposażyć pogotowie i jeszcze podnieść poziom usług medycznych, to można się tylko cieszyć z tego niezwykle cennego bonusu – docenia.
A. Dyka-Urbańska,
rzecznik pras. Pogotowia Ratunkowego w Mielcu