Stoi w Kazimierzu Dolnym już nieco na uboczu, przy małej uliczce Lubelskiej wiodącej do Rynku. Podobno znajdująca się w niej figura Chrystusa pochodzi z końca XVI w., a tajemnicze znaki to modlitwy chroniące przed epidemią. Regionalista z Kazimierza Dolnego Kazimierz Parfianowicz uważa, że takie kapliczki słupowe zwane latarniami umarłych zaopatrzone rzeczywiście w „światełko wiekuiste” stawiano na cmentarzach i w miejscach pochówku tych, którzy z różnych powodów na cmentarzu spocząć nie mogli. Do tych wykluczonych należały między innymi ofiary epidemii, które cyklicznie pustoszyły Polskę i Europę. Jedna z takich zaraz panowała w Kazimierzu właśnie w tym czasie. Dokumenty kazimierskie z tego okresu stwierdzają, że zabraniano szkutom i innym statkom zatrzymywać się przy brzegu kazimierskim, by nie rozwłóczyć choroby, bo jedną z podstawowych zasad walki z czarną śmiercią było „uciekaj szybko, daleko i nierychło wracaj” – jak pisał w tym czasie znany krakowski lekarz, profesor Akademii Krakowskiej Sebastian Petrycy. Ofiary morów chowano zgodnie z przepisami z tamtych czasów bardzo głęboko; w skórzanych worach, zasypywano wapnem i przykładano kamieniami. Dopiero potem przysypywano ziemią w kształcie kopczyka. Miejsce to zaznaczano waśnie kapliczką zwieńczoną dwuramiennym krzyżem epidemijnym tzw. karawaką. Czy pod kazimierską kapliczką na Szkolnej rzeczywiście są pochowane ofiary epidemii? Nie wiadomo…
Wiadomo natomiast, że w Koło Mielca jest kościół parafialny, który ma właśnie także krzyże karawaki. Piszemy o tym w innym artykule. Czy natomiast w regionie mieleckim jest kapliczka – latarnia umarłych? Prawdopodobnie tak i wiemy gdzie, ale to ujawnimy kiedy indziej.
Fot. Włodek Gąsiewski
Źródło: „Nie ruszajmy latarni umarłych”, w: https://www.kazimierzdolny.pl/news/nie_ruszajmy_latarni_umarlych/20156.html
Zapraszam także do lektury:
Krystyna Gargas-Gąsiewska i Włodek Gąsiewski „Natchnieni Kazimierzem – album nie tylko rodzinny”