Drużyna Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu, która zwyciężyła w I Opolskich Regionalnych Mistrzostwach w Ratownictwie Medycznym, podczas wyjątkowej uroczystości odebrała dziś od dyrekcji nagrodę specjalną. Zawodnicy mieli również okazję podzielić się wrażeniami i emocjami ze startu. –Jedno z bardziej niezwykłych zadań dotyczyło nurków, z których jeden zginął pod wodą, a drugi ucierpiał wskutek szybkiego wynurzenia się, a dodatkowo u świadka wystąpiły zaburzenia rytmu serca. To był sposób na rozbicie grupy i sprawdzenie, jak sobie poradzi w nagłym rozproszeniu – zdradzili zawodnicy.
Jak powiedział dr n. med. Grzegorz Gałuszka, dyrektor PSPR Mielec, start mieleckiej drużyny w zawodach to efekt polityki rozwijania Szkoły Ratownictwa Medycznego, obecnie pod kierunkiem rat. med. Mateusza Wszoła. – Prowadzi ona nie tylko kursy pierwszej pomocy dla osób z zewnątrz, ale także kształci kadrę medyczną. To właśnie element doskonalenia zawodowego – zaznaczył dyrektor. I ta strategia się sprawdza, bo skład z Mielca, który reprezentował przecież całą Podkarpacką Stację Pogotowia Ratunkowego, nie tylko zwyciężył, ale też bardzo się wyróżnił wielką wiedza, sprawnością, umiejętnością pracy w stresie. – W zawodach wzięły udział drużyny z całej Polski i to nie przypadkowe, ale te, które mają wielkie doświadczenie i na koncie sukcesy na takich mistrzostwach. Poziom był bardzo wysoki, organizatorzy to wyraźnie podkreślali, więc naprawdę można być szczególnie dumnym z naszej ekipy. Trzeba docenić, że chłopcy poświęcili na przygotowania ogrom czasu, włożyli w to wielki wysiłek i są efekty – powiedziała Magdalena Patryka-Zając, która towarzyszyła ekipie startującej pod okiem trenera Mateusza Wszoła.
– Ja byłem bardzo zestresowany jako nowicjusz, ale doświadczeni zawodnicy i organizatorzy bardzo podkreślali, że warto potraktować to też jako swego rodzaju zabawę. Podeszliśmy do tego właśnie w ten sposób i pomimo presji, która zawsze towarzyszy takim startom, czerpałem radość z tej rywalizacji – powiedział Wojtek Machowski. – Kilka lat nie byliśmy na zawodach i trafiliśmy od razu na takie, gdzie poziom był naprawdę imponujący i to nam nie ułatwiło adaptacji. Sama lista zespołów, które się zgłosiły onieśmielała. Baliśmy się, że zabraknie nam swego rodzaju „ogłady”, jaka przydaje się podczas startu na takiej imprezie, ale udało się – dodał Damian Marut. Ratownicy podkreślili, że zadania były realistyczne, takie, z jakimi spotkają się w pracy, choć niektóre były wyjątkowo ciekawe. – Po paru latach wrócić do rywalizacji i dać się ocenić, zweryfikować swoją wiedze to jest jednak wyzwanie, stres, ale też ostatecznie wygrała doskonała zabawa – przyznał Bartek Śliwa.
Starosta Stanisław Lonczak docenił fakt, że wygranie zawodów zmagając się z tak doborowym towarzystwem w swoim zawodzie ma szczególną wartość. – Pokazaliście swój ogromny profesjonalizm, ale także świetnie reprezentowaliście PSPR Mielec po reorganizacji i to na arenie ogólnopolskiej – podsumował.
Andrzej Bryła, wicestarosta powiedział, że potrafi sobie wyobrazić ten wielki wysiłek. Choć nie można wątpić, że jest to swego rodzaju emocjonująca rozrywka, to jednak – obserwując z bliska zawody, które odbyły się kilka lat temu w Mielca – miał okazję zdać sobie sprawę, jak zadania są trudne i jak wielkie wyzwalają emocje. Zespoły są maksymalnie skoncentrowane, działają pod presją, uruchamiają całe zasoby wiedzy i umiejętności. – To kosztuje wiele trudu, dlatego tym bardziej gratuluję – powiedział.
Nagrodą specjalną dyrekcji były bony o wartości 2000 zł każdy, które trafiły do trzech członków zespołu oraz opiekuna merytorycznego Mateusza Wszoła. – Ten, kto wywiera presję i oczekuje sukcesu, musi też wywiązać się ze zobowiązań – żartował dyrektor, nie kryjąc, że liczy także na dobry start ekipy mieleckiej na ogólnopolskich zawodach jesienią. – Już szykuję większy budżet na nagrody specjalne – zapowiedział.
SKŁAD ZWYCIĘSKIEJ EKIPY:
Rat. med. Wojtek Machowski, rat. med. Bartłomiej Śliwa i rat. med. Damian Marut
TRENER:
Rat. med. Mateusz Wszół
OPIEKUN STARTU:
Lek. Magdalena Partyka-Zając
DYREKTOR PSPR MIELEC:
Dr n. med. Grzegorz Gałuszka
CIEKAWE FAKTY:
Damian Marut: – Szczególnie spektakularnym zadaniem było to związane z przygnieceniem pilarza w lesie. Wielkie drzewo, dokładnie konar o średnicy 30 – 40 cm, leżał na miednicy poszkodowanego. Chodziło o to, by wprowadzić odpowiednie procedury ratownicze, leczenie, liczył się szybki kontakt z ośrodkiem docelowym i sprawny transport. Ważne było również, aby wzorowo współpracować ze służbami pomocniczymi dla pogotowia, strażą, bo w takich sytuacjach nie obyłoby się bez wsparcia.
Wojtek Machowski: – Do zadań często nie było bezpośredniego dojazdu, trzeba było na przykład iść 500-600 metrów pod górkę przed pola, lasy, a tereny są tam dosyć górzyste. Samo podejście do poszkodowanego kosztowało wiele wysiłku. Już podchodziliśmy zmęczeni, bo biegliśmy z całym uposażeniem, z plecakami, które ważyły ponad 20 kg każdy, plus deska, plus defibrylator, obładowani jak wielbłądy… Ale sama idea i scenariusz zadań były ciekawe. Na przykład nurkowie wyłowili skrzynię z jeziora i jeden wypływając z tą skrzynią ucierpiał wskutek wybuchu. On zginął na miejscu, a drugi, będący pod wodą, usłyszał i poczuł wybuch, więc szybko się wynurzył no i doszło u niego do choroby dekompresyjnej. Trzeba było udzielić pomocy, a świadek zdarzenia, który był przy zdarzeniu zasłabł z powodów kardiologicznych. Musieliśmy się rozdzielić, to było takie zadanie na rozbicie zespołu, jeden członek ekipy szedł do jednego poszkodowanego, dwóch do drugiego. Bardzo dobre zadanie, ciekawe, realistyczne.
Bartek Śliwa: – Zadania nocne odzwierciedlały rzeczywistą pracę na nocnym dyżurze i, co ciekawe, jeździliśmy nie tylko do przypadków trudnych, skomplikowanych, ale np. do takiego, który kwalifikował się do Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej. W realnym życiu niestety i w takich sytuacjach się znajdujemy i to też jest jakieś wyzwanie.
Aneta Dyka-Urbańska