Jak co roku po przyjściu tej prawdziwej zimy, najmłodsi mieszkańcy Mielca ruszyli na stoki i lodowiska, by cieszyć możliwościami jakie daje ta pora roku. Niestety to co jednych cieszy, dla innych jest obowiązkiem związanym z odśnieżaniem chodników. – Tej zimy nie jest źle pod tym względem – twierdza strażnicy miejscy w Mielcu.
Obowiązkiem odśnieżania objęte nie są tylko ulice, ale i chodniki, o czym w minionych latach wielu zarządców, administratorów i właścicieli posesji zapominało. Wynika to z „Ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach”. – Co roku w okresie zimowym przypominamy o tym, by regularnie uprzątać zalegający na chodnikach śnieg. Akcje jakie przeprowadzaliśmy w ciągu ostatnich lat chyba przynoszą skutek, ponieważ nieodśnieżone chodniki trafiają się coraz rzadziej – powiedział Arkadiusz Misiak, komendant mieleckiej Straży Miejskiej. Najczęściej śnieg zlega przed posesjami opuszczonymi, których właściciele mieszkają poza Mielcem. W takich przypadkach mundurowi także ustalają miejsce pobytu właścicieli i informują o tym, że posesje należy odśnieżyć. Jak podkreśla komendant działania strażników nie mają na celu karania osób, które zapomniały o tym obowiązku. – Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, ze nieodśnieżony chodnik to zagrożenie dla przechodniów. Dlatego na razie nie sięgamy po bloczki mandatowe. Właścicielom i administratorom posesji zostawiamy pisemne przypomnienia o obowiązkach i to trzeba podkreślić są one skuteczne – dodał Arkadiusz Misiak
Strażnicy miejscy zwracają uwagę także na sytuacje, w których uprzątający śnieg z chodników zrzucają go wprost na ulice. – Niewiele osób wie, że takie zachowanie także może być sankcjonowanie. Osoby te nie zdają sobie sprawę również z tego, iż powodują duże zagrożenie dla kierujących samochodami – zaznaczył komendant Straży Miejskiej.
W ubiegłych latach zdarzały się przypadki, w których mimo upomnień, a nawet mandatów osoby do tego zobowiązane nie sprzątały śniegu z chodników. Wówczas można spodziewać się skierowania wniosku o ukaranie do Sądu Grodzkiego. Na szczęście takich sytuacji było niewiele.
Krzysztof Urbański
BPI UM MIELEC
Fot. Włodzimierz Gąsiewski