Z dużą przyjemnością odebrałem „literacką” pocztę z Rzeszowa, a w niej wydawnictwo pt. „Z księgi życia” Almanach poezji autorów zrzeszonych w Oddziale ZLP w Rzeszowie. Rzeszów 2017. Wydanej z okazji 50 lat Oddziału ZLP w Rzeszowie 1967-2017. W tej publikacji znalazły się także wiersze mojej skromnej osoby i jest to dla mnie satysfakcja tym większa, że również w ramach tegoż Związku Literatów Polskich obchodzę swój mały, 15-letni jubileusz członkowstwa, zaś obecny almanach jest już trzecim, w którym uczestniczę. Za każdym też razem jestem pełen uznania i wdzięczności dla tych działających w ZLP literatów, którzy przede wszystkim pamiętają o jubileuszach oraz wkładają dużo pracy, a zapewne też i serca w okolicznościowe wydawnictwa.
Bieżący almanach obejmuje utwory poetyckie 25 członków rzeszowskiego ZLP, jak rozumiem to jest tych, którzy parają się ciągle poezją i zechcieli przesłać swoje wiersze. Wśród nich jest: Janina Ataman, Bronisława Betlej, Adam Decowski, Celina Depa, Włodzimierz Gąsiewski, Zdzisława Górska, Ryszard Jaśkowski, Halina Kurek, ks. Krzysztof Lechowicz, Agata Linek, Mieczysław A. Łyp, Tadeusz Masłyk, Barbara Mazurkiewicz, Ryszard Mścisz, Mieczysław Mularski, Teresa Paryna, Marta Świderska-Pelinko, Edyta Pietrasz, S. Dawida Ryll, Bogdan Stangrodzki, Joanna Turczyn, Wacław Turek, Lesław Jan Urbanek, Mirosław Welz i Małgorzata Żurecka.
Także i ten almanach zasługuje na szczególne pochwały pod względem edytorskim, estetyki wydania i zapewne też redakcyjnym i twórczym, choć tu nie chcę dokonywać ocen szanownego i prześwietnego koleżeństwa po piórze. Jednak w tej przynajmniej wydawniczej beczułce miodu znalazła się niestety mała łyżeczka dziegciu i to dotycząca mojej osoby. Otóż do druku przesłałem materiał pod wspólnym tytułem: Z cyklu „Kresowe i galicyjskie smętarze”, a w książce odczytałem tytuł: „Kresowe i galicyjskie cmętarze”. Niby nic takiego wielkiego się nie stało, a przynajmniej żeby używać słowa „cenzura”. Jednak po dłuższym zastanowieniu pomyślałem sobie, czemu w dobie telefonów komórkowych, internetu, maili, facebooka i innych komunikatorów, nikt zmiany tytułu ze mną nie uzgodnił. O ile sobie dobrze przypominam ostatni raz z cenzurą wobec moich utworów spotkałem się w 1977 r., w czasach PRL, ale wówczas krakowska pani cenzor, poinformowała mnie o zmianie i to ja sam zadecydowałem, jakie inne słowa zostaną użyte w utworze.
Rozumiem oczywiście, że użyte słowo „smętarze” jest dość archaiczne i dość trudno znaleźć je w popularnych słownikach języka polskiego. Niemniej jednak w epoce romantycznej używano także słowa smętarz i łączono go ze smętkiem. (zob. Słownik języka polskiego. T. I-XI. Red. W. Doroszewski. Wiedza Powszechna. Warszawa 1958-1969.) Słowa tego używał przede wszystkim sam wieszcz Adam Mickiewicz, pisząc w balladzie Ucieczka z 1822 r. m.in.:
(…) Swadźba jedzie szumnie, tłumnie.
Nie powiozą do ołtarza,
Powiozą mię do smętarza,
A pościelą chyba w trumnie.
Ja umrę, gdy on nie żyje,
Ciebie, matko, żal zabije.
i dalej:
(…) Na smętarzu cisza była,
Stoją krzyże, głazy leżą:
Jedna bez krzyża mogiła
I ziemia ruszona świeżo.
Ksiądz nad grobem długo stał
I mszę za dwie dusze miał.
(Adam Mickiewicz, ballada Ucieczka. W;. Adam Mickiewicz, Dzieła. T. I. Wiersze. Wydanie Narodowe. Warszawa 1949. )
Tego określenia używali też anonimowi poeci cytowani w Legendach i pieśniach ludu polskiego…:
O DUSZACH
(…) Wstały dusze, zapłakały,
I na smętarz zawołały:
„Smętarz, smętarz, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas“.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały
O SIEROCIE I MACOSZE
(…) Bieżże na zielony smętarz,
Twoja matka leży
Prosto w wielki ołtarz.“
— „Kto tam chodzi po moim grobie?“
(Legendy i pieśni ludu polskiego nowo odkryte. Red. Wacław Aleksander Maciejowski. Biblioteka Warszawska 1860.
W tytule cyklu moich wierszy słowo „smętarze” nie pojawiło się w mojej twórczości nagle. Używałem go kilkakrotnie na łamach wydawanego pod swoją redakcją kwartalnika „Nadwisłocze”, m.in. w 2009 r. (zob. Włodzimierz Gąsiewski, Łyczakowskie anioły. Z cyklu „Kresowe smętarze”. „Nadwisłocze”. R. 2009, nr 3, s. 43). Tym sformułowaniem głównie z epoki romantyzmu, chciałem nawiązać do wielkiej rangi, jaką nadawano cmentarzom w tych dziesięcioleciach po rozbiorach Polski, zarówno w sferze religijnej, jak też i patriotycznej, podczas której nekropolie stały się „smętne” nie tylko z powodu śmierci, ale też i utraty wolności.
Oczywiście nie mam zamiaru dzielić włosa na czworo. Wobec redaktora almanachu Ryszarda Mścisza, niezwykle utalentowanego literata różnych dyscyplin wyrażam podziękowanie za trud jaki włożył w przygotowanie publikacji do druku, podobnie jak i dla konsultanta literackiego Mieczysława A. Łypa, literata i obecnego prezesa ZLP, który dzielnie próbuje dorównać swoim poprzednikom i godnie uświetnić jubileusz 50-lecia. Pan Mieczysław pisze, o ile wiem także fotografuje, od wielu lat wydaje czasopismo „Krajobrazy”, które jak widzę stało się obecnie organem Oddziału Związku Literatów Polskich w Rzeszowie. Podsumowując: almanach „Z księgi życia” to 240-stronicowa książka poetycka warta lektury. Powinno się ją szeroko rozpowszechniać, m.in. w bibliotekach i na spotkaniach autorskich. Mam nadzieję, że takowe uda się także zorganizować w Mielcu. Słowa uznania składam również dla moich szanownych pozostałych 24 poetów uczestniczących w almanachu i dla wszystkich, w tym nie parających się poezją, życzę co najmniej następnych 50 lat owocnej twórczości.
Poniżej przedstawiam moje wiersze z tej publikacji. Chciałbym podkreślić, że są one plonem kilku kresowych, krajowych i zagranicznych podróży, również na Białoruś, m.in. nad Świteź i do Nowogródka, gdzie w dworku Mickiewiczów, mówiąc nieskromnie – przynajmniej wchłonąłem odrobinę ducha, jaki pozostał jeszcze w pokojach wieszcza.
Ponieważ wiem, jak trudno znajdować środki finansowe na tego typu wydawnictwa, dlatego chciałbym wymienić firmy, których reklamy pojawiły się na końcu książki. Jak rozumiem dołożyli się oni materialnie do wydania almanachu. Są to: Spółdzielnia ZODIAK w Rzeszowie, Cafe Bazylia w Rzeszowie i IZOMET Stalowa Wola Sp. z o.o.
Włodzimierz Gąsiewski
Z cyklu „Kresowe i galicyjskie smętarze”
Kamienne drzewa Żytomierza
z socrealistycznego placu
z monumentem Lenina
i stalowym czołgiem
Ojczyźnianego wyzwolenia
z olimpijskiego hotelu
zakurzonego czernobylską katastrofą
za jedyne 30 hrywien
miejscowy taksówkarz
wysłużoną Ładą
zawiezie Cię
do Żytomierskiego lasu
kamiennych drzew
wśród akacji i świerków
porosłych przez dwa wieki
odłączenia
od Macierzy
…i cierpliwie poczeka
aż zobaczysz
zamyślisz się
i ochłoniesz
z marcową
wielkopostną nadzieją
wybaczysz
te 30 hrywien-srebrników
Judaszów
którzy wydali Polskę
po której pozostały
już tylko kamienne drzewce
Cmentarz polski – Ukraina, Żytomierz 2007
Nowogródzki anioł
gdzieś za ulicą „Sowietskaja”
w miasteczku wieszcza
trzech narodów
za betonowym płotem
w bluszczach
strzaskany anioł
zastygł w pozie
z głową wtuloną do kamienia
z kamienną twarzą
bez ramienia
z puklami włosów
wkutych w skałę
klęcząc
skulony
zamyślony
pomnik świetności
relikt dziejów
lawy totalnej
jak z Pompejów
może to pomnik jest Maryli
a może smukłej świtezianki
a może Zosi
Telimeny
w rosie ogrodu
gdzieś w zaścianku
i choć kamienny
jednak ludzki
strzaskany anioł
nowogródzki
Cmentarz polski – Białoruś, Nowogródek 2008
Żołnierz Polski z Krywicz nieznany
wśród starych chałup
krytych blachą
z sczerniałych desek
zbudowanych
wśród wierzb
i sosen
jakby swojskich
wczoraj w Ojczyźnie
dziś obczyźnie
leży nieznany
Żołnierz Polski
na cmentarzyku
gdzieś Krywiczach
dzisiaj w miasteczku białoruskim
leży wśród znanych
i nieznanych
Jan Zarabalski
Bogdanowicz
w 20. roku pochowani
polegli w wojnie
polsko-ruskiej
wśród rzędów krzyży
betonowych
szarych jak mundur legionisty
wichrami dziejów potargany
leży w Krywiczach
Żołnierz Polski
choć bez nazwiska
dziś już znany
Cmentarz polski – Białoruś, Krywicze 2008
Łyczakowskie anioły
kamienne posągi
uskrzydlone duszą artysty
zrywające się do lotu
lub zastygłe w zadumie
niemi świadkowie świetności
strażnicy pamięci
wierni druhowie
anioły stróże przemijania
w głównych i bocznych alejkach
z rozwiniętymi
lub złożonymi skrzydłami
stojące i siedzące
klęczące i czekające
niebiańskie istoty łyczakowskie
anioły polskie
podniebne ptaki marmurowe
czasami miękkie piaskowcowe
inne zaś twarde granitowe
smagane wiatrem i burzami
dziejów historii piorunami
z śladami kul oraz kilofów
szare anioły łyczakowskie
przeżyły starą matkę Polskę
anioły – orły
dzieci Lwowa
ojców i matek pomocnicy
znaki nadziei i otuchy
i Boga ziemscy robotnicy
ostoje wiary
zła osłony
w godzinę trwogi
w stos rzucone
do pozostania
do obrony
anioły lwowskie
łyczakowskie
nie tylko polskie
zza dalekiego oceanu
ptaki wolności
w skrzydła i śmigła uzbrojone
które przybyły tu w potrzebie
ginąc na lwowskim jasnym niebie
oto anioły
znaki czasu
natchnienie wieszczy
i żołnierzy
są tutaj zawsze do pomocy
rano i wieczór
we dnie, w nocy
niczym Cezara wojska rzymskie
aniołów lwowskich
są legiony
w nowej ojczyźnie
ukraińskiej
Ukraina, Lwów, Cmentarz Łyczakowski 2009
Rozpacz Janowska
w prastarym Lwowie
w Kleparowie
za wielkim murem
przy ulicy
jest lwowski cmentarz
mało znany
milczący wśród grobowców ciszy
nie grają tu werble
Orlętom
choć leżą też ich zastępy
nie strzelają żołnierzom
salwami
choć śpią tutaj snem wiecznym
i znani
i nieznani
nie wiodą tu szlaki turystów
z ruchliwej drogi
przy bramie
nie oferują się przewodnicy
więc można tu chodzić samotnie
i smutno
wśród mogił
i monumentów
sczerniałych
lecz pośród
pomników rozpaczy i bólu
świetności rodów
zapomnianych
obok szarości
w rozstaju alei
tu Józef Bilczewski
święty biskup lwowski spoczął
i wśród świeżych kwiatów
nadziei
jest dla polskich lwowian
od nową opoką
Ukraina, Lwów – Cmentarz Janowski, 2009
Synagoga – holocaust i sztuka
Jeszcze tutaj słychać beztroski gwar dzieci
nawoływania jak w handlu
jakby był targ
jeszcze wiatr szumi od Sanu
jeszcze ptaki śpiewają tak samo
ale pusto jakoś i smutno
w tym uśpionym porankiem miasteczku
O jakimże lękiem napawa to miejsce
echem krzyków pędzonych po bruku
jękiem strachu i ciszą cierpienia
czerwienią cegieł
i krwi na kamieniach
Została teraz tylko już zaduma
za żelaznymi drzwiami
za kamiennym progiem
Nic tu innego
tylko dom Boży
kiedyś zapomniany
także i przez Boga
Zostały tylko
bieszczadzkie zadumania
rzeźby i obrazy
Madonny na ścianach
przygarbione świątki
klęczące figury
kręte schody do wieży
sypiące się mury
Próżno starej świetności
tutaj dzisiaj szukać
przeminął holocaust
pozostała sztuka
Synagoga – Lesko 2015
Echa bitwy pod Tuszymą
Gdzieś tam zupełnie na uboczu
z dala od zgiełku współczesności
między polami i drzewami
jest takie miejsce dziś uśpione
snem sprawiedliwych, pogodzonych
blisko pięciuset w matce ziemi
równo jak bracia ułożonych
Jest taki cmentarz numer 500
Między Tuszymą – Białym Borem
gdzieś nad Wisłoką
za torami
leżą żołnierze pochowani
ścięci przez wojnę jak toporem
W drzewach tu jeszcze świszczą kule
rwą się szrapnele i granaty
dźwięczą zderzane się bagnety
ogłusza hukiem strzał z armaty
krzyczą hura atakujący
proszą o litość lub pomstują
jęczą zranieni konający
wszyscy wojują
100 lat temu
w pierwszej wojnie
Rosjanie, Niemcy, Austriacy
Czesi i Węgrzy i Polacy
wiek już minął
kiedy się starli pod Tuszymą
Blisko pięciuset z nich poległo
cmentarz wojenny numer 500
wszystkich zwaśnionych tu ukoił
i spoczywają dziś w pokoju
Nad nimi drzewa tylko szumią
krzyże im skrzypią nad głowami
z jednym i dwoma ramionami
a ponad nimi chmury płyną
jak niebiańskimi rydwanami
Dziś pozostała pamięć tylko
oraz przestroga
tych co zmarli
aby w przyszłości nigdy więcej
ich potomkowie i następcy
w podobnej wojnie się nie starli
Cmentarz Wojenny nr 500 – Tuszyma, k. Mielca 2015
Włodzimierz Gąsiewski, „Z księgi życia” Almanach poezji autorów zrzeszonych w Oddziale ZLP w Rzeszowie. Rzeszów 2007, s. 57-66.