Straż pożarna i pogotowie ratunkowe w Mielcu wspólnie ćwiczą interwencję
przy wypadku masowym
Współdziałanie służb ratowniczych w przypadku, kiedy jednocześnie poszkodowanych jest wiele osób stanowiło oś ćwiczeń Państwowej Straży Pożarnej oraz pogotowia ratunkowego w Mielcu jako jednostki państwowego ratownictwa medycznego. – To jest cykliczne spotkanie szkoleniowe organizowane przez strażaków, w którym aktywnie uczestniczymy. Szkolimy się wspólnie w celu odświeżenia, poszerzenia i uaktualnienia naszej wiedzy na temat procedur, ich realizowania, a także sprawdzenia w praktyce, czy i ewentualnie gdzie mamy słabe punkty – mówi Krzysztof Woszczak, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego przy mieleckim pogotowiu ratunkowym. Straż Pożarna podczas zdarzeń, do których jest wzywana spotyka się często na miejscu dramatycznych wydarzeń z pogotowiem ratunkowym. Bywa, że nim ratownicy pomogą poszkodowanym, liczą na straż pożarną, by się do nich dostać i zachować bezpieczeństwo. – Jesteśmy wzajemnie uzależnieni od swojej fachowości, wiedzy, a także od jakości sprzętu i procedur, które nie tylko muszą być dobre, ale i dobrze znane oraz sprawnie przestrzegane – podkreśla Krzysztof Woszczak. W listopadowych ćwiczeniach chodziło głównie o wyostrzenie problemów związanych z wypadkiem masowym, m.in. przeanalizowanie i przećwiczenie pierwszych minut działań, czyli łączności, zabezpieczenia miejsca zdarzenia, oceny stanu poszkodowanych i wyłonienie tych najpilniej potrzebujących pomocy, przygotowanie transportu do szpitali itp. Oprócz panelu naukowego był również ćwiczeniowy, co pozwoliło zweryfikować założenia teoretyczne. Dlaczego waga ćwiczeń jest tak ogromna? – Oczywiście są procedury postępowań dotyczące takich zdarzeń, ale już same wydarzenia nigdy nie przebiegają szablonowo. Każdy wypadek masowy jest jedyny w swoim rodzaju, bo dochodzi do niego w swoistym miejscu, poszkodowanych może być różna liczba, ich stan jest za każdym razem inny, a na dodatek w każdym pojedynczym przypadku zmienny, bo te sytuacje są zawsze dynamiczne – zaznacza lek. Wojciech Burkot, zastępca dyrektora pogotowia ds. medycznych. – Nie istnieje jeden gotowy przepis, który wystarczy poznać, żeby opanować absolutnie każdą sytuację. Ćwiczenia uczą właśnie stosowania procedur w zmiennych warunkach, opanowania, odporności na stres, a także pokazują, z czym w tak trudnych warunkach jest największy problem – dodaje. Obydwie służby bardzo sobie cenią wzajemną współpracę. – Dzisiejsza sytuacja na świecie wygląda tak, że zagrożeń, także stosunkowo nowych, nie brakuje. Niestety zdarza się, że w jednej chwili zdrowie i bezpieczeństwo traci duża grupa ludzi i to nie tylko głównie wskutek wypadku komunikacyjnego czy katastrofy budowlanej. Dochodzić mogą akty przemocy, jak choćby zamachy terrorystyczne. Dziś nie możemy po prostu zaklinać rzeczywistości mówiąc, że to nie u nas. Takich gwarancji nikt nam nie da, więc trzeba ćwiczyć razem z tymi, z którymi się pracuje na miejscu zdarzeń o charakterze masowym, oceniać wyniki tych ćwiczeń i wyciągać wnioski, co też staramy się robić – mówi Paweł Pazdan, dyrektor pogotowia ratunkowego w Mielcu.
Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik pras. pogotowia rat. w Mielcu