Nieco inaczej niż od lat, ale z tym samym humorem, Jaroniem, pięknymi głosami, no i, rzecz jasna, wspaniałą pełną widownią – tak można w pigułce podsumować koncert, który odbył się 3 lutego w mieleckim Domu Kultury.
Tegoroczny koncert miał inną formułę: połowę show oddano Jackowi Wójcickiemu, połowę zabrał świat operetki, musicalu i… Artur Jaroń show, czyli lekka konferansjerka i muzyka w wykonaniu Strauss Ensemble. Świat operetki reprezentowały trzy nadzwyczaj urodziwe divy: sopranistka Renata Drozd, mezzosopranistka Magdalena Idzik i sopranistka Zuzanna Klemańska – studentka IV roku wokalistyki z Łodzi. Ta ostatnia została bardzo ciepło przyjęta przez publiczność i nie były to tylko gorące oklaski za urodę i fakt, iż był to jej sceniczny debiut. Męskie partie śpiewał Grzegorz Szostak – bas i baryton z dużym komediowym potencjałem. I choć zapowiadaną gwiazdą koncertu był Jacek Wójcicki, z pewnością wielu widzów przyszło tego wieczoru nie tylko dla niego. Mielczanie od lat przychodzą na koncerty ,,Wieczór z operetką, musicalem i humorem”, bo kochają taką muzykę i zazwyczaj właśnie ten jeden raz w roku mają okazję, aby jej posłuchać. Wspaniałe głosy naszych polskich śpiewaków z pewnością przyczyniają się do tego, że co roku bilety wyprzedane są już na kilka dni przed koncertem. Tak też było teraz. To właśnie miłość do nieco lżejszej muzy sprawiła, że gwiazdy operetkowych arii oklaskiwano tak samo ciepło, jak występy Jacka Wójcickiego. Pieśniarz zaśpiewał tego wieczoru utwory zarówno z lat 30., 50., 60 ubiegłego wieku. Publiczność usłyszała zarówno melodie z repertuaru Mireille Mathieu, jak i Eugeniusza Bodo, Ewy Demarczyk, Marka Grechuty… Muzyczne wspomnienia z Piwnicy pod Baranami mieszały się z sentymentalnymi francuskimi i włoskimi piosenkami. Jak zwykle, gdy na scenie jest Wójcicki, był humor, ale i wzruszenie. Wszyscy, którzy znają wokal Wójcickiego, nie byli zaskoczeni, że wykonywał z powodzeniem także utwory wraz ze śpiewakami operetkowymi.
Śpiewacy i instrumentaliści pozwolili sobie także na wykonanie muzycznych żartów, bo za takie z pewnością trzeba uznać koci duet Gioachino Rossiniego w wykonaniu Renaty Drozd i Magdaleny Idzik, czy utwór, który Strauss Ensemble wykonał z solo fagotowym, rozmarzonym solo fagotowym – jak zapowiedział Artur Jaroń.
Było to, co konieczne, a więc piękne toalety pań i to w dwóch odsłonach, jak przystało na operowe divy, ale zarówno panie jak i panowie co rusz zmieniali swoje emploi w zależności od nastroju utworu, który wykonywali.
Trzygodzinny koncert, który – co jest nasza mielecką specjalnością – publiczność oklaskiwała na stojąco – na pewno zostanie bardzo ciepło zapamiętany przez publiczność, która żywo reagowała na kolejne odsłony programu przygotowanego przez artystów.
Małgorzata Rojkowicz