Klerycy chcą, by ich duchowi podopieczni mieli ratunek pod ręką
reklama:
– Grupa kleryków z Tarnowa jest jedną z najbardziej zmotywowanych, jakie szkoliłem. Widać u nich od razu tę wewnętrzną decyzję, by z naszych spotkań wynieść tyle, ile tylko się da – mówi z uznaniem Krzysztof Woszczak, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego przy mieleckim pogotowiu. – Rzeczywiście wiemy, że ta wiedza w naszej pracy może się okazać bardzo użyteczna, więc na pewno nie podchodzimy do tego z myślą: „a i tak się nie przyda” – przyznają klerycy.
Skąd tak duża motywacja? – Przed nami życie w społecznościach, z którymi będziemy się spotykać w kościołach, kaplicach, na wycieczkach, będziemy uczyć w szkole itd. Zdajemy sobie sprawę, że nawet statystycznie prawdopodobieństwo, że komuś w tak dużych grupach może być potrzebna pomoc jest duże. A my nie chcemy być bezradni – tłumaczy kleryk Daniel Syjud z seminarium w Tarnowie.
Szkolenie obejmuje nie tylko teorię, ale również, a nawet przede wszystkim, praktykę, którą po części klerycy zdobywają również przy pacjentach w szpitalach. – Na pomysł takiego szkolenia wpadła Ewa Szymańska, pielęgniarka oddziałowa paliacji w szpitalu. Zaproponowała nam naukę pierwszej pomocy, która naprawdę ma wagę ludzkiego życia. Pomysł niesamowicie nam się spodobał, bo zdaliśmy sobie sprawę, jak praktyczną wagę może mieć dla nas taki kurs. Napisaliśmy do pogotowia w Mielcu z prośbą o zorganizowanie nauki pomocy przedmedycznej i otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź – opowiada kleryk Daniel Syjud.
Grupa nie kryje zadowolenia z przebiegu nauki. – Nigdy jeszcze nie miałem styczności ze szkoleniami prowadzonymi w tak profesjonalny, ciekawy sposób. Prowadzący rysuje przed nami pewne konkretne sytuacje, z jakimi możemy się zetknąć, imituje nawet bodźce stresogenne, które rzeczywiście wnoszą element pewnego napięcia, abyśmy mieli próbkę tego, jak działa ludzki mózg w nietypowej chwili. Zbliża nas to do sytuacji, z jakimi możemy się spotkać. Ćwiczymy na manekinach, zadajemy pytania, a przede wszystkim nabieramy odwagi, pewności siebie, bo być może właśnie to jest kluczowe, żeby w ogóle odważnie i świadomie ruszyć z pomocą, nie dać się sparaliżować stresowi – mówi kleryk Wojciech Rymut.
Dyrektor mieleckiego pogotowia Paweł Pazdan nie ma wątpliwości, że takie szczególne szkolenia niosą wielką wartość dla społeczności. – Cieszymy się bardzo, że na szkoleniach gościmy coraz to nowe grupy, bo przyszli księża to wciąż jeszcze rzadkość pośród „uczniów”. Nie jest to dla nich zwykły obowiązek, ale ważna lekcja. Są bardzo otwarci, zdecydowani nauczyć się i zrozumieć jak najwięcej, rozwiać swoje wszelkie wątpliwości. Klerycy niebawem będą kapłanami, czyli zaczną pracować w warunkach, w których często interweniuje pogotowie. Do zasłabnięć dochodzi często np. podczas świąt, gdy w kościele jest tłumie i duszno, w trakcie uroczystości rodzinnych, które wywołują ogromne emocje, ale także chociażby w czasie zwykłych szkolnych wycieczek. Osoba, która jest tuż obok i wie co robić, może oznaczać ratunek dla pacjenta – mówi dyrektor pogotowia w Mielcu.
Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik pras. pogotowia w Mielcu
Pogotowie w Mielcu szkoli przyszĹych ksiÄĹźy