Ponad 20 lat temu jako dziennikarz lokalny, pochodzący z Ziemi Mieleckiej, miejsca urodzin gen. Władysława Sikorskiego udałem się na symboliczny, polski pogrzeb premiera Rządu RP i naczelnego wodza na emigracji Władysława Sikorskiego, którego ciało ekshumowano z grobu w Anglii i przewieziono do Polski. Były to pierwsze lata funkcjonowania III RP, za prezydentury Lecha Wałęsy i rządów premier Hanny Suchockiej, która 28 maja tego roku otrzymała wotum nieufności od Sejmu RP i zostały rozpisane nowe wybory, które odbyć się miały 19 września 1993 r. Pogrzeb gen. Wł. Sikorskiego odbył się więc w szczytowym okresie kampanii politycznej i walki wyborczej. Główną osobą uczestniczącą w nim był prezydent Lech Wałęsa, jeden z inicjatorów upadku Hanny Suchockiej, która jako urzędujący premier nie wzięła udziału w pogrzebie, jak zresztą – na znak protestu, wielu innych wybitnych polityków ówczesnej Rzeczypospolitej. Wziął w nim jednak udział m.in. późniejszy prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, czy dość znaczący wówczas jeszcze Leszek Moczulski. W pogrzebie wziął też udział pierwszy premier III RP – Tadeusz Mazowiecki. Był właściwie w cieniu tych uroczystości, nie przemawiał i nie pamiętam nawet czy był oficjalnie powitany. Tadeusz Mazowiecki był wówczas przewodniczącym Unii Demokratycznej będącej w ostrym sporze z BBWR (Bezpartyjnym Blokiem Wspierania Reform) zainicjowanym przez Lecha Wałęsę.
Uroczystości pogrzebowe gen. Sikorskiego trwały tego dnia od rana, od godz. 9-tej, kiedy to trumnę z jego ciałem przewieziono traktem królewskim na Wawel. Tam też odbyły się główne ceremonie i dopiero gdzieś ok. godz. 13-tej trumnę Sikorskiego złożono w krypcie św. Leonarda. Tam też, że względu na szczupłość powierzchni mogło się udać tylko kilkadziesiąt osób. Za trumną ruszył też Tadeusz Mazowiecki, doszedł do pustego już katafalku i tam został grzecznie, acz stanowczo zatrzymany przez oficera BOR-u. Mazowiecki nie nalegał, był to oczywisty skandal, gdyż do krypty został wpuszczony m.in. Aleksander Kwaśniewski, który wówczas nie piastował żadnej funkcji państwowej i miał mniejsze zasługi niż Mazowiecki, aby odprowadzić ciało premiera Sikorskiego na miejsce ostatniego spoczynku. Z grupą dziennikarzy, krajowych i zagranicznych, w specjalnie odgrodzonym miejscu byliśmy dość blisko tych wydarzeń. Reporterzy renomowanych światowych tytułów robili zdjęcia samotnie stojącemu Mazowieckiemu, który stał tak przed pustym katafalkiem może nawet kilkanaście minut. Potem jeszcze, gdy politycy wrócili z krypty, Aleksander Kwaśniewski opowiadał dziennikarzom, jak tam było, gdyż także niewiele mediów zostało wpuszczonych do wawelskich podziemi. Kwaśniewski prosił tylko aby go nie nagrywać, czego nie usłuchał mój kolega z mieleckiego „Korso”, które razem reprezentowaliśmy i za chwilę uważny inny oficer BOR-u w cywilu, poprosił go stanowczo o oddanie taśmy, co też ten uczynił i utracił cenne nagrania z tej uroczystości. W chwilę później tłum przed katedrą wawelską się rozproszył. Sprzed katafalku znikł też Tadeusz Mazowiecki. W dwa dni później w wyborach uzyskał mandat poselski do Sejmu RP, w którym najwięcej posłów zasiadło z SLD z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele oraz PSL. Na trzecim miejscu była Unia Demokratyczna. BBWR także wszedł do Sejmu uzyskując dwukrotnie mniej głosów niż UD i stał się najbardziej skłóconym klubem w ówczesnym parlamencie.
Spory polityczne ówczesnych czasów, zresztą podobnie jak obecnie przełożyły się także na Polskę lokalną. Moja relacja z Wawelu nie ukazała się w „Korso” od razu, tylko za dwa tygodnie już po wyborach 30 września 1993 r. pod tytułem „Z Tuszowa na Wawel”. Usunięto z niej też informację o incydencie z Tadeuszem Mazowieckim. Notatka o tym ukazała się dopiero w wydawanych przeze mnie „Wieściach z Gminy” 22 października 1993 r., pod tytułem „Czy ostatni będą pierwszymi?”. Tam też zamieściłem zdjęcie byłego premiera przed pustym katafalkiem. Teraz w dniu jego śmierci zapewne jest już dyskusja, gdzie zostanie pochowany. Być może rozważa się też kryptę św. Leonarda na Wawelu obok grobowca premiera, gen. Władysława Sikorskiego.
Tekst i zdjęcie: Włodzimierz Gąsiewski