„Nauczyliśmy się bardzo dużo” – mówią ratownicy
Ponad 20 zespołów, w tym mielecki, brało udział w VIII Otwartych Mistrzostwach Ziemi Lubelskiej w Ratownictwie Medycznym Chełm 2017. – Byliśmy jedyną ekipą, która próbowała swoich sił po raz pierwszy na zawodach, ale sądzę, że daliśmy sobie radę. Nawet sędziowie nie kryli, że nie spodziewali się po nas takiego wyniku – mówi Jakub Betlej, lider mieleckiej ekipy, która zajęła 14 miejsce.
Przygotowania do zawodów trwały od kilku miesięcy. Ratownicy Jakub Betlej, Adrian Magda i Bartłomiej Strugała ćwiczyli pod okiem Wojciecha Idziora, kierownika Szkoły Ratownictwa Medycznego przy pogotowiu w Mielcu. – Oczywiście podstawą jest wiedza medyczna, ratownicza, prawna, ale jednak ogromną rolę gra po prostu wyćwiczenie pewnych zachowań, mechanizmów działania, współpracy w zespole. To, co ćwiczyliśmy uparcie, na zawodach wyszło super, a to, czego wagi nie doceniliśmy w trakcie ćwiczeń, nie zadowoliło nas i w trakcie mistrzostw. Dlatego wiemy, że przed nami jeszcze wiele pracy, ale co najważniejsze, już teraz mamy świadomość jakiej – podsumowuje Jakub Betlej. Nie kryje jednak, że były i momenty tryumfu. – Było zadanie, w którym pojechaliśmy do mężczyzny z Ukrainy. Nie mówił po polsku, a cierpiał na silny ból głowy. Jedyną możliwością, aby się porozumieć była znajomość ukraińskiego albo angielskiego – opowiada Jakub Betlej. – Gdy odkryliśmy, że mówi po angielsku, otworzyło nam to drogę do zdiagnozowania udaru. W tym czasie do pokoju wbiegła jeszcze Ukrainka z małym dzieckiem. Wśród krzyków i ogólnego zamieszania trzeba było się zorientować w czym problem, a okazało się, że maluch się zachłysnął. Ale udało nam się zrozumieć sytuację i zareagować. Dostaliśmy bardzo dużo punktów – nie kryje Jakub Betlej.
Jak dodaje Adrian Magda, na pewno największym problemem jest stres. Dopadł drużynę przy pierwszym zadaniu. – To była noc. Czekaliśmy na swój start do godziny 2.00 , przez wiele godzin z kasku, kamizelce, rękawiczkach. Nie wiedzieliśmy do końca kogo pytać o cokolwiek. Ale ostatecznie stres minął, ruszyliśmy z werwą dalej. Potem już wpadliśmy w rytm i było całkiem dobrze – podsumowuje Adrian Magda. – Naprawdę nauczyliśmy się bardzo dużo, zdobyliśmy mnóstwo doświadczeń.
– Oczywiście taki wyjazd ma głównie walor edukacyjny, ale sama strona sportowa też nas zadowala, bo to przecież debiut a całkiem dobre miejsce. To nasi bardzo młodzi ratownicy, można powiedzieć, że nowe pokolenie. Oczywiście już z dużą wiedzą, ambicją, ale jednak na zawodach w tym składzie byli po raz pierwszy – nie kryje Paweł Pazdan, dyrektor pogotowia. – Jednak wyprzedzili wielu weteranów zaprawionych w bojach, pokazali, że nie zjadła ich trema, nowa sytuacja, że nie brakuje im umiejętności. Pozostaje tylko się cieszyć z tak cennych pracowników.
Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik pras. pogotowia w Mielcu