Eksperyment z comiesięcznymi kursami pierwszej pomocy udany
Szkoła Ratownictwa Medycznego przy mieleckim pogotowiu kursy pierwszej pomocy prowadziła od początku działalności. Jednak przez ostatnie trzy miesiące roku szkolenia odbywały się regularnie raz w miesiącu. Nie tylko okazało się, że za każdym razem szkolił się komplet „uczniów”, ale dodatkowo wiele osób zgłasza chęć nauki w przyszłym roku. – To pokazuje ogromną odpowiedzialność mieszkańców powiatu mieleckiego i okolic – podkreśla Paweł Pazdan, dyrektor mieleckiego pogotowia.
– Kiedy rozpoczynaliśmy cykl otwartych kursów zastanawialiśmy się, czy zapotrzebowanie na umiejętności z zakresu pierwszej pomocy jest już na tyle duże w naszej społeczności, że co miesiąc stworzymy grupę – mówi Aneta Dyka-Urbańska ze Szkoły Ratownictwa, rzecznik prasowy pogotowia w Mielcu. – Jasne jest, że jeśli kurs zleca pracodawca jako obowiązkowy w jego firmie, frekwencja zachwyca i to też bardzo cenne. Co innego jednak, gdy trzeba samemu wykazać inicjatywę. Ale okazało się, że mieszkańcy są niesamowici. Na kursy zapisały się mamy, opiekunki dzieci i osób starszych, kierowcy, pedagodzy itd. Podkreślali, że nie wybaczyliby sobie bezradności w chwili, gdy ktoś walczyłby o życie na ich oczach.
Grupy były nie tylko liczne, ale także bardzo zaangażowane. – Nie brakowało pytań o kwestie medyczne, prawne, refleksji na temat wagi ćwiczeń, które pozwalają zapamiętać omawiany materiał. Wiele razy słyszeliśmy od samych kursantów, że seriale i własna wyobraźnia na pewno nie wystarczą, żeby wiedzieć co robić w newralgicznym momencie – mówi rat. med. Wojciech Idzior, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego w mieleckim pogotowiu. – Dopiero ćwiczenia pozwalają poznać np. siłę i rytm uciśnięć klatki piersiowej, przetrenować algorytm postępowania, sprawdzić czas trwania poszczególnych etapów resuscytacji itp. Obalamy też mnóstwo mitów, które ciągle gdzieś funkcjonują, a wiele z nich nie tylko nie pomaga, ale wręcz w praktyce mogą być bardzo groźne. To nas przekonuje, by w przyszłym roku kontynuować regularne szkolenia.
– Myślę, że nasi kursanci to osoby, które mają w sobie gen bohatera, człowieka czynu. To ludzie, którzy chcą mieć wiedzę, umieć działać w razie potrzeby, z góry wiedząc, że będzie to akcja w ekstremalnych warunkach, bo walka o czyjeś życie to nie są te same emocje, co oglądanie tego na ekranie – mówi Paweł Pazdan, dyrektor mieleckiego pogotowia. – Jeśli pracodawca, czy rodzina wiedzą, że mają obok siebie taką osobę, na pewno mogą być dumni i czuć się bezpieczniej.
Aneta Dyka-Urbańska